W mojej opinii filmy Nolana o Batmanie to puste wydmuszki. Masa kopniaków, wybuchów, pościgów, gadżetów. Rozumiem, że są różne gusta. Bez tego świat byłby nudny. Może kogoś to rajcuje ale z całą pewnością nie mnie. Przy oglądaniu tych filmów czuję niewielkie zainteresowanie a potem znudzenie, które po jakimś czasie przeradza się w zimną obojętność. Coś tam doprawdy się dzieje, jest jakaś ale co mnie to w zasadzie obchodzi? Jest tzw. subiektywny odbiór ale NIKT, powtarzam: NIKT mnie nie przekona, że filmy Nolana posiadają jakiś klimat. Dla mnie to puste wydmuszki, które tylko nieznacznie przewyższają najlepsze filmy z Segalem. Sama fabuła zarówno części pierwszej jak i drugiej za przeproszeniem dupy mi nie urwała. Nie czułem się porwany przez historię. Zwyczajny film akcji naszpikowany efektami specjalnymi.
Od 6 do 13 roku życia czytałem komiksy o Batmanie. Byłem jego wielkim fanem. Zarówno filmy Burtona (super klimat, genialni bohaterowie, wciągająca fabuła) jak i kreskówka pod szyldem WB wzbudziły mój zachwyt. Jako fan mrocznego rycerza byłem usatysfakcjonowany. W przypadku filmów Nolana tego już nie ma. Zwyczajne kino kopane.
Nie mogę się powstrzymać od popularnego porównania nad którym pociło się już wiele osób. Tak tak. Nicholson versus Ledger. Napiszę tylko krótko: Joker z komiksu był zabawny, groteskowy, śmiał się i budził przewrotną sympatię. Taki jest Joker Nicholsona. Jaki jest w moim mniemaniu Joker zagrany przez Ledgera? Zwyczajny zbir. Koleś mający manię na punkcie cięcia ludzi nożem po twarzy.
To może jakieś plusy. Największą zaletą tego filmu jest obsada a w szczególności: Freeman, Oldman oraz Eckhart. Wybaczcie głupi żart ale pan B. z poważnym zapaleniem krtani mnie nie zachwycił ale mogło być gorzej. Takie są moje wrażenia.
"Masa kopniaków, wybuchów, pościgów, gadżetów... Zwyczajny film akcji naszpikowany efektami specjalnymi...Zwyczajne kino kopane"
ty najwyraźniej oglądałeś inny albo po prostu nie masz pojęcia o czym piszesz
Apollo. Na Mrocznym Rycerzu byłem w kinie razem ze znajomymi. Obaj nie byli zachwyceni. Ja też. Niedawno był w telewizji. Oglądałem wespół z mym tatą. Czułem podobny brak zainteresowania. Tak jak i mój szanowny father, któremu tak samo odpowiadają bardziej filmy Burtona.
Kiedyś byłem w kinie na Quantum of Solace. Koledzy mnie zmusili (nie darowałem im tego). Także widziałem gadżety, pościgi i wybuchy. Patrzyłem na to wszystko z niekłamaną frustracją. Podobieństwo z Batmanami Nolana - oczywiste. Tylko, że Nolanówki mają nieco ciekawszą fabułę i o niebo lepszą obsadę.
Nie jestem znowuż taki odosobniony.
Wniosek mój jest krótki: Batmanowi nie przysłużył się zbytnio realizm oraz konwencja stricte kina kopanego.
Zgadzam się całkowicie w kwestii Ledgera- owszem, ktoś może powiedzieć, że Ledger zagrał dobrze/ bardzo dobrze/ genialnie. Ale to nie zmienia faktu, że zagrał zwykłego psychopatę, który różni się od innych tylko kolorem garnituru i włosów. Gadanie o tym, że był lepszym Jokerem niż Nicholson to nadzwyczajna w świecie herezja. To Jack jest jedynym prawdziwym Jokerem, znanym z kart komiksów. No, ale żeby to wiedzieć, trzeba przeczytać jakieś komiksy, a nie w kółko gadać "Ledger był genialny! Zmiażdżył tego starego pryka Nicholsona!"
"Ale to nie zmienia faktu, że zagrał zwykłego psychopatę, który różni się od innych tylko kolorem garnituru i włosów."
proszę bardzo podać mi jakiś przykład z kinematografii psychopaty pokroju Jokera-Ledgera, skoro go nazywasz zwykłym to to nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem
proszę bardzo- Anton Chigurh (by wspomnieć film o rok starszy od TDK), Jack Torrance i Norman Stansfield (bo to klasyki), Peter McCabe (z uwagi na niebywale wysokie IQ i zabawę z głównym bohaterem w kotka i myszkę). naprawdę, weź sobie jakikolwiek film z wyrazistym, genialnym, "wszechwiedzącym" czarnym charakterem, który jest zły do szpiku kości, chce czegoś nauczyć świat itd. itp. to taki problem? marnujesz mój czas.
w czymże Joker Heatha jest od nich bardziej "niezwykły"? tym, że stosuje makijaż? no naprawdę.
Ej ze, pisałem abyś psychopatów pokroju Jokera a nie jakich znasz. Już wymienię Chigurtha i to w pierwszej kolejność wola o pomstę do nieba, gdyż są to kompletnie inne osobowości z kompletnie innych bajek. Poza tym jeżeli jeżeli uważasz ze facet któremu odbiła szajba spowodowana odizolowaniem się od świata, przez co tez został nawiedzany przez duchy i biegał po hotelu z siekiera jest przypomina Jokera a raczej Joker niego to gratuluje
McCabe to zaś McClane ze Szklanej pułapki przerobiony na czarnych charakter, Joker nie wiele z niego ma, równie dobrze tez mógłbyś tu podać Lectera bo przecież on tez jest inteligentny.
Z nich wszystkich Norman Stansfield najbardziej pasuje, choć i tak jest to za mało by nazwać Jokera-Ledgera zwykłym psychopata, a blizny i makijaż to nie jest jedyne co go wyróżnia
no właśnie, oświeć mnie, cóż takiego w nim "niezwykłego"? to zwykły psychol, który wyróżnia się jedynie wyglądem.
yyy tam mało było efektow specjalnych nawet scena ze szpitalem to byl prawdziwy budynek.....
Czy mało to można polemizować. Dla mnie nie wniósł niczego nowego do historii kina.
W sumie gra Ledgera, Caina, i Oldmana jest na wysokim poziomie i sam film jest dobry ale max na 8 ;)
wniósł, wniósł odmieniając zupełnie kino komiksowe a efektów specjalnych jest tam niewiele, wszystko robione było od podstaw tak aby wyglądało naturalnie
żeby uważać, że wniósł coś nowego do historii kina, trzeba mieć naprawdę nikłe pojęcie o współczesnym kinie ;)
BTW, może i efektów specjalnych jest tam niewiele, ale te, które są, rażą niesamowicie sztucznością. Taki 2face wywołuje tylko uśmiech politowania ;) więc gadanie o tym, że efekty specjalne w TDK zastosowano po to, aby "wyglądało naturalnie"... no to po prostu brednie są.
zabawne ze dajesz ocene 10 a wymieniasz najlepsze posuniecia nolana jako wady.
2face to mistrzostwo zarowno pod wzgledem gry eckharta jak i jego charakteryzacji.
"zabawne ze dajesz ocene 10 a wymieniasz najlepsze posuniecia nolana jako wady."- nigdy nie rozumiałem twojego poczucia humoru, sanczo.
poziom riposty dostosowany do stopnia błyskotliwości oponenta ;)
ale skończmy to już, bo znowu skasuje ktoś temat...
sanczo ma rajcie ma racje zachowujesz się jak kretyn i hipokryta zmień te 10/10 na 1/10 to będzie wszystko w porządku
Po pierwsze- nie krytykuję ostro, tylko potrafię dostrzec wady- to OGROMNA różnica.
Po drugie- wielbię wersję Nolana, zwłaszcza ostatnią część trylogii.
Po trzecie- mógłbym nawet takiemu dziadostwu jak "Avatar" dać 10/10 i podniecać się fabułą, a ciebie powinno to guzik obchodzić, bo TO MOJA SUBIEKTYWNA OCENA.
Po czwarte- nie przypominam sobie, bym cię obrażał, zatem jeśli nie masz o powiedzenia nic więcej poza "zachowujesz się jak kretyn i hipokryta", to łaskawie się zamknij ;) Nie cierpię prowadzić dyskusji z ograniczonymi ludźmi, którzy muszą wyzywać innych tylko dlatego, że nie dociera do nich, iż nie każdy musi mieć taki sam gust jak oni.
Avatar jest dziadostwem fabularnym, bo:
-to rozwleczona do granic możliwości podróbka fenomenalnej animacji ze stajni Disneya
-scenariusz to jedna wielka kalka
-ŻADNA postać nie jest ciekawie napisana
Do tego dodajmy:
-wszędobylski, paskudny patos
-muzyka, która jest popłuczynami po genialnym soundtacku z "Titanica"
-jeśli chodzi o świat przedstawiony- potraktowanie po macoszemu fauny. do dzisiaj nie potrafię zrozumieć fanów, którzy podniecają się "oryginalnością" zwierząt występujących w filmie, które od ziemskich różnią się UWAGA- podwojeniem lub potrojeniem gałek ocznych oraz odnóży- normalnie Oscar za wizjonerstwo.
-łzawy romansik jest jeszcze gorszy od tego z Titanica
-jedyna dobrze zagrana rola to ta fenomenalnej jak zawsze Sigourney
-potraktowanie pewnych postaci jak piątego koła u wozu- boli zwłaszcza totalnie spłaszczenie potencjału jaki tkwił w bohaterce granej przez Michelle Rodriguez- ahh, jak ja tęsknię za Vasquez z Aliens...
-aha, zapomniałbym o przerysowanym, irytującym czarnym charakterze, który zresztą powinien być bohaterem pozytywnym, bo bronił rodzaju ludzkiego xD tak, tutaj się zgrywam, więc się nie czepiaj.
Podsumowując, Avatar to ZDECYDOWANIE najgorszy film w karierze Jamesa (epizodu o latających rybkach tutaj nie wliczam), w którym najbardziej rażą wtórność i schematyczność. Ciebie również powinno to drażnić, bo jak sam zauważyłeś na forum "Batmana"- "któż by chciał oglądać znowu te same banały".
Ja niestety musiałem i się rozczarowałem.
Avatar z jednej strony jest filmem wtórnym z drugiej zaś bardzo nowatorskim, wnoszącym wiele do gatunku
Avatar jest filmem BARDZO wtórnym, przy czym ludzie podniecają się:
a) efektami, przez które kina zdzierają z nas dodatkowe złotówki z tytułu "we wszystkich kinach, tylko w 3-D"
b) "nowatorstwem" w postaci zmiany Ameryki na jakąś planetkę oddaloną pierdyliard km od Ziemi.
Skoro tak, to od razu dajmy Cameronowi Oscara za scenariusz, bo przecież wprowadził nowe nazwiska bohaterów! O, jeszcze nazwał plemię kosmitów jakąś specjalną pięknie brzmiącą nazwą. Geniusz!
c) http://www.filmweb.pl/film/Avatar-2009-299113/discussion/Obalamy+argumenty+przec iwnik%C3%B3w+filmu!,1818393
za długie, nie czytam. sądzę jednak, że ilości postów pojawiło się wiele konstruktywnej krytyki tych wypocin założyciela tematu.
zresztą o czym ja mam się wypowiadać, skoro 90% argumentów to brednie kogoś, kto twierdzi, że w filmie z 2009 roku połączenie filmu aktorskiego z animacją to "wniesienie czegoś do kina". błagam, powiedz, że także uważasz to za debilizm...
w jednym. reszta to nic ponad ślepą miłość fana filmu, który będzie się prawie podniecał nowatorstwem nazwy plemienia ufoków ;)
i ta retoryka: "jest to jeden z najbardziej fikcyjno-naukowych filmów wszechczasów". mógł pójść krok dalej i wykrzykiwać, że to jeden z najbardziej filmowych filmów wszech czasów xD rany co za brednie.
Absolutnie się z tym zgadzam. Batman Begins nie zwiastował takiej katastrofy następnych części. Dark Knighta obejrzałem po wielokrotnych namowach znajomych i kuzynek, a tak naciąganego i jednocześnie groteskowego filmu nie oglądałem dawno. Śmierć komisarza Gondora od początku wydawała się mało prawdopodobna z uwagi na to, że jest to bohater kluczowy dla losów całego cyklu, a sam jego powrót w scenie pojmania Jokera w stylu "hopla z furgonu, - mamy cię!" mógł być zabawny dla dzieci uwielbiających przygody człowieka-bata. No i dokładnie mam takie same odczucia z tym jego głosem. Jak wskakuje w gumę to barwa jego głosu brzmi jakby miał albo wczesne stadium raka krtani, albo jakby bat-kostium uwierał jego wrażliwe miejsca międzypośladkowe. Eckhart w roli dwóch twarzy był jak tato pragnący iść na mecz hokeja syna w pewnej reklamie - niewyraźny. A szczytem absurdu było wybranie dla filmu nakręconego na podstawie komiksu konwencji realistycznej. Nolan wszystko stara się wyjaśnić, ukazuje genezę batmańskich jaskini, pojazdów itp. itd. I sam wpada we własne sidła. Jego Joker niespodziewanie pojawia się, by ulec całkowitemu zniknięciu w niewyjaśnionych okolicznościach (może porwało go UFO), a już motyw z linką i ciężarówką nie powalił mnie takim absurdem jak to, że facet z wypaloną połową twarzy, niemal zwisającym okiem zwiewa ze szpitala i bez żadnego problemu sieje zamęt. Gdzie tu u licha realizm?! Przecież bez taczki prochów przeciwbólowych nie dałoby się w tym momencie normalnie funkcjonować - każdy z podobnymi obrażeniami lub rozległymi poparzeniami to przyzna, a tu koleś po kilku dniach "wypisuje się" ze szpitala i udaje, że czuje się świetnie. Taki kit to Nolan może wciskać dzieciom. Wyraźnie widać brak klimatu komiksu. Ledger był dobry jednak nie daje rady niedoścignionemu Nicholsonowi, ale to nie jego wina lecz kogoś kto z Jokera zrobił smutnego psychopatę, a nie faceta z olbrzymim pokładem czarnego humoru (motyw z ołówkiem w ogóle go nie ratuje). Jeszcze gorzej wypada Eckhart w porównaniu z Tommy Lee Jonesem. I nie wiem po co ktoś taki jak Michael Caine zgodził się na branie udziału w tej produkcji. Film zapowiadał się całkiem nieźle, ale z każdą minutą był coraz gorszy. Muzyka z pierwszych 15-25 minut była dobra do chwili gdy okazało się, że jej jednym głównym motywem uszy widza zostaną karmione do końca seansu. Na pewno nie stracę czasu przy trzeciej części. Myślę, że Twoja ocena 6/10 to i tak w tym wypadku nazbyt wysoka nota. Pisanie o kamieniach milowych, legendach w stosunku do tegoż dzieła jest jakimś nieporozumieniem. No chyba, że mówimy o kulturze masowej, to tak. Na tym polu film Chrisa zebrał nadspodziewanie obfite żniwo wśród swoich odbiorców.
Przyznam, że jest to najlepsza recenzja o Batmanie Nolana jaką czytałem także <oklaski>. Bardzo się ciężko z tym nie zgodzić. No i niestety musimy dojść do wniosku, że Nolan dobrze nabija ludzi w butelkę dostosowując się do niezbyt wymagającej widowni.
Sad but true, ale właśnie na tym polega jego wątpliwy fenomen. Niestety kultura masowa, jak sama nazwa wskazuje, jest domeną mas. Nie sądziłem, że ktoś myśli podobnie jak ja. Pozdrawiam.
he he i mówi to osoba z najbardziej masowym gustem filmowym jakim można spotkać w tym temacie: Władca pierścieni 10/10, Braweheart 10/10, Zielona Mila 10/10, Forrest Gump 10/10, Gran Torino 10/10...
Władca Pierścieni i Zielona Mila należą do tych adaptacji, które śmiało można zaliczyć do niemalże perfekcyjnych. Pod tym względem Nolan i jego adaptacje mogą się wiele nauczyć. Władca Pierścieni i owszem jest superprodukcją, ale jedyną w tym zestawieniu. Przyznam szczerze, że długo wzbraniałem się przed tym dziełem i zaskoczyło mnie ono pozytywnie. Przed Dark Knightem wzbraniałem się również i jak się okazało słusznie. Zielona Mila nie zarobiła tyle ile batman, jej popularność polega głównie na książce Kinga, którego osobiście nie cenię. Nie wiem w jakim celu wymieniłeś tu Gran Torino, także z pewnością nie zarobił on tyle ile batman Nolana. Wpisałeś go zatem bezmyślnie, natomiast GT jako film o wiele lepszy. BraVeheart film niemal kultowy, znakomite bitwy i przesłanie, choć posiada trochę patosu. Możesz wymienić jakieś inne "masowe produkcje" które oglądam? To, że podane filmy dostały ode mnie najwyższe noty nie oznacza, że bezgranicznie uważam je za coś doskonałego. Mają swoje ujmy, ale w przypadku adaptacji są one niemal perfekcyjne. Nawet te filmy, które wymieniłeś nie emanują takim pretensjonalnym kiczem jak czyni to Rambo z naoliwionymi cyckami, który w pojedynkę rozpieprza bandy złoczyńców. Gdybym był typowym masowym widzem to sięgnąłbym bo takie "arcydzieła" jak Transformers, Avengers, i inne Avataro podobne bzdury. Może ty lubisz rozpierduchy i pościgi, mnie one w ogóle nie bawią, czego przykładem są filmy, którymi mnie atakujesz ponieważ ich tam nie ma... I zmieniasz temat dyskusji, a przecież mieliśmy rozmawiać o batmanie tak? Tego tematu się ów post odnosił. Nie zdziw się jak, któregoś razu nie odpowiem na twoje zaczepki, bo nie dyskutujemy o moim czy twoim guście, ale o filmie Nolana. Swoje argumenty już przedstawiłem na temat omawianego filmu. Jak nie zrozumiałeś to odsyłam ponownie.
sporo się napisałeś ale jest e większość to bzdury a największa to Mroczny rycerz miał niby być filmem realistycznym... a tak na prawdę problem polega w tym ze nie łapiesz konwencji filmu
Słuchaj no kolego, stare batmany kręcone były zupełnie inaczej niż te obecne i to nawet wie każdy laik. Na tym polega różnica w ich konwencji. Wystarczy porównać sposób przedstawienia głównego bohatera albo jego zabawki. W batmanach z ubiegłego wieku nasz przebrany bohater wsiadał do auta, bo je miał. Ale skąd u licha? To pytanie zadawał sobie chyba każdy widz. Była pewna aura tajemniczości w tamtej serii przez co jednemu widzowi to odpowiadało, a drugiemu pewnie nie, bo koniecznie chciał wiedzieć gdzie batman zaopatruje się w swoje gadżety. I tu jak dla mnie dużym rozczarowaniem okazało się wyjście naprzeciw oczekiwaniom tej ostatniej grupy odbiorców przez wzgląd na nowy batmobil. Wpisuję w google hasło "batmobil" i przeglądam znalezione fotki. Większość to finezyjne komiksowe pojazdy, które niemal wyglądają bajkowo, ale..... No właśnie, ale pojawiają się też fotki jakiegoś pieprzonego rosomaka skrzyżowanego z johnem deerem. Ta kupa blachy na "x" kołach ma być batmobilem? Give me a break. Nie wiem co na to prawdziwi fani (nie ci dla, których batman w każdej adaptacji jest jak tlen, bez którego się nie da oddychać, a ci, którzy z uwielbienia dla swojego bohatera nie zawahają się wytykać błędów w nowych produkcjach Nolana - są tacy), ale we mnie ów pojazd nie budził żadnych emocji, a nawet wstydziłbym się nim podróżować. Akrobacje na batmotorze zostawiam bez komentarza. Jeśli chodzi o głównego bohatera to inaczej jest przedstawione jego życie prywatne w starych seriach, a inaczej w nowych. W starszych seriach Bruce Wayne to nieskazitelny biznesmen, który nie wdaje się w żadne skandale i prowadzi nudne życie towarzyskie. W nowszej wersji oglądamy Wayne'a bardziej niegrzecznego, chlejącego trunki wespół z roznegliżowanymi panienkami i nie stroniącego od skandali. Skąd taka zmiana? Bo większość ludzi pragnie oglądać upadłego herosa, który mimo wszystko odrodzi się jak feniks z popiołów i przejrzy na oczy? Bo dzięki temu zabiegowi mogą oni dostrzec w swoim pupilu takiego samego człowieka - popełniającego w życiu błędy? To jest już zwykłe manipulowanie odbiorcą.
Powiem tak, nigdy nie zaakceptujesz słów krytyki pod tym filmem, bo dla ciebie jest on produktem niemal doskonałym. Albo ślepo wierzysz w to, że linka wbita w ciężarówkę i asfalt powaliła by pojazd o tak dużej masie w tak spektakularny sposób, lub w to, że facet z wypaloną połową twarzy może po paru dniach normalnie funkcjonować, albo udajesz że tego nie widzisz. Jak na wymagające kino rozrywkowe błędy są dość trywialne. Wymagające kino daje do myślenia, a przy batmanie Nolana nie zdążyła mi się nawet odpowiednio nagrzać lewa półkula. Dla mnie konwencja nowych batmanów niewiele ma wspólnego z komiksem, wystarczy zwrócić uwagę na Gotham City. Faktycznie, sporo się napisałem, ale przedstawiam swoje argumenty. Ty natomiast odpowiedziałeś mi jednym zdaniem i to w dodatku z bykiem xD :D
Jest w dzisiejszych dyskusjach (nie tylko internetowych) moda na argument typu: NIE ROZUMIESZ KONWENCJI!
No i tym sposobem można "obronić" najbardziej ch....y film, najbardziej prostacką książkę czy niezwykle płytką sztukę.
Jeżeli coś Ci nie pasuje w danej produkcji taki cwany leming może z poczuciem dumnej wyższości rzucić takie zdanie patrząc na Ciebie jak na organizm pokroju pierwotniaka.