Jeden z niewielu filmów, w którym druga część jest lepsza od (lecz nie przyćmiewa) pierwszej. Joker zmiótł ale dla mnie ekstra zagrał też Michael Caine. Po tych wszystkich momentach grozy sceny z nim zawsze tonowały emocje i uspokajały. Do tego typowy angielski humor i flegmatyzm działały jak swojego rodzaju tarcza na cały otaczający go świat i zarazem Bruce'a.