Mroczny Rycerz

The Dark Knight
2008
8,0 552 tys. ocen
8,0 10 1 552209
8,0 73 krytyków
Mroczny Rycerz
powrót do forum filmu Mroczny Rycerz

"The Dark Night" wszędzie tam, gdzie się pojawia wzbudza zachwyt publiczności i krytyków, zdobywając przy tym szczyty box office. W najlepsze trwa szaleństwo analityków, którzy podsycani kolejnymi, frekwencyjnymi rekordami (najlepszy pierwszy dzień wyświetlania, najlepszy weekend, najszybciej zarobione 200 milionów dolarów), wróżą "Mrocznemu Rycerzowi" nawet do 500 milionów dolarów w samym USA. Skąd taka popularność faceta, który przywdziewa czarny trykot i w fikcyjnym Gotham City walczy o sprawiedliwość? Cóż, powodów jest wiele, ale po kolei.

Za autora człowieka-nietoperza uznaje się Boba Kane'a (choć jego kolega, Bille Finger, znacznie mu w tworzeniu postaci pomagał), a pierwsze jego przygody w 1939 roku pojawiły się na łamach "Detective Comics". Od tego czasu Batman przeszedł wiele transformacji i ciężkich chwil - od ikony popkultury, poprzez ciężką w latach 60. konkurencję z tabunem innych superherosów (m.in. Spidermanem i X-Menami), obrazem postarzałego, zmęczonego życiem, zwykłego mężczyzny w interpretacji Franka Millera, aż do obecnej euforii. Bo ilekroć o nim zapominano, tylekroć on powracał ze zdwojoną siłą - bo kiedy działo się naprawdę źle w realnym świecie, to nie niezwyciężony Superman z obcej planety ani "chłopaczkowaty" Spiderman, będący marzeniem licealistów, tylko Batman wydawał się jedynym bohaterem, który może istnieć naprawdę i bezinteresownie pomóc.



Kwestia wiarygodności "nietoperza", kryje się w jego rodowodzie. Nie posiada on nadnaturalnych mocy, siłę zawdzięcza wielogodzinnym treningom, zaplecze techniczne spadkowi po zamordowanych rodzicach, a co najważniejsze odczuwa fizyczny i psychiczny ból oraz niewolny jest od ulegania emocjom. To właśnie morderstwo rodziców ukształtowało jego osobowość. Z prywatnych pobudek wszczyna on krucjatę przeciwko wszelkiej maści przestępcom, często nie przebierając w środkach. Właśnie taki typ bohatera dualnego, który swe wenętrzne zło (zemstę) wykorzystuje by czynić dobro (bronić niewinnych), zdecydowanie lepiej niż inni herosi wytrzymał próbę czasu. Bo nawet bardzo się starając (tu będę trochę subiektywny) trudno brać na poważnie (cokolwiek co w danym konsekście to znaczy) praktycznie niezniszczalnego i nieskazitelnie dobrego względem ludzi (nie wiedzieć czemu) kosmitę, Supermana. Spidermana z kolei traktuje się wyłącznie w kontekście (udanej zresztą) rozrywki; X-Meni albo mają ludzi w dupie albo doświadczają z ich strony przykrości, natomiast Frank Castle (Punisher) koncentruje się na odnalezieniu zabójców żony i dziecka. W tym kontekście postać Batmana wydaje się idealnie wyważona - jest typowym samotnikiem (skojarzenia ostatnim sprawiedliwym z westernów jak najbardziej na miejscu), przeważnie działa w pojedynkę (jedynym stałym powiernikiem jest służący, Alfred, z rzadka pomagaja mu komisarz James Gordon i Robin) świetnie się maskuje (niewiele osób zna jego alter ego) i trzyma odpowiedni dystans między Brucem Waynem a Batmanem (stroniąc również od kontaktów z ludźmi, koncentrując się na działaniu). Mieszkańcy Gotham (będącego aluzją wielkich, współczesnych metropolii) czują się bezpieczni wiedząc, że mogą liczyć na swojego wybawiciela, zawsze wtedy, gdy jego emblemat pojawi się na niebie.



Kim jednak byłby superbohater bez swoich wielkich wrogów? Spośród całej ich galerii, najciekawszym wydaje się ten główny, Joker - i to nie ze względu na cały ten obecny zgiełk wokół tej postaci, a na ciekawe analogie. Joker jest bowiem interesującym zaprzeczeniem Batmana - uwolnieniem chaosu destrukcyjnych emocji, które człowiek-nietoperz pochamowuje. Starcie z nieobliczalnym Jokerem wygląda jak projekcja wewnętrzej walki o niedopuszczenie "ciemnej strony mocy" do władzy. Zastanawiające jest także to, że w mimo różnych zawiłości, Batman trwa w wierze, zawsze pozostaje bardziej obrońcą niż agresorem, a Joker po wypadku, który go oszpecił (co w przypadku bohaterów komiksu z reguły wiąże się ze skazą na umyśle) stracił wszelkie skupuły, postrzegając rzeczywistość i egzystujących w niej ludzi jako totalny absurd (stąd opętańczy śmiech) - można pokusić się o stwierdzenie, że wypadek otworzył mu oczy, zdjął maskę jakichkolwiek zachamowań. Dlatego (zależnie od czasów) można go odbierać jako świetnie zorganizowanego gangstera, psychodelicznego terrorystę czy właśnie, archetyp szaleństwa (nie mylić z głupotą) w czystej formie. Szanse w pojedynku są wyrównane, co jest prostą zasadą warunkującą napięcie i wspomagającą ciekawość odbiorców. Batman i Joker są jak ogień i woda, jeden zwalcza drugiego, ale bez siebie nie mogą pełnoprawnie zaistnieć. Potwierdza to tylko tezę, że żaden superbohater nie przetrwa bez superwroga, choćby po to by zachowana została równowaga między siłami dobra i zła: "Poświęciłem ich. Tyle ofiar tylko po to... żeby znaleźć ciebie. Teraz, kiedy wiesz, kim jesteś - ja wiem, kim jestem." - ten monolog z "Niezniszczalnego" M. Night Shyamalana świetnie podkreśla omawianą współzależność.



Dlaczego, więc świat kocha Batmana? Dlatego, że nawet gdy się go ośmieszy i poniży ("Batman i Robin" Joela Schumachera), on zawsze poróci i wyjdzie z tego obronną ręką. Dlatego, że jest człowiekiem z krwi i kości (dosłownie i w przenośni) - nieugiętym, nieprzekupnym i zdeterminowanym filantropem, którego blasku dodają jego przeciwnicy. Dlatego w końcu, że historia Bruce'a Wayne'a, w którym drzemią mściwe demony człowieka-nietoperza jest po prostu uniwersalna.

Autorem artykułu jest: <<SQNboy>>
filmnews.blog.onet.pl

ocenił(a) film na 9
Wojtek_dpo

A o czym jest ten film Mroczna Noc?

A na serio - SQNBoy ma sporo racji. Spójrzmy na innych superbohaterów - tych najsłynniejszych. Dlaczego lubi się Supermana? Bo wszyscy inni superbohaterowie stwarzają sobie "superbohaterskie alter ego", jak np. dla Bruce`a Wayne`a Batman, albo dla Petera Parkera Spiderman. Dlaczego lubi się Spidermana? Bo media robią na niego nagonkę.

Dlaczego nikogo nie obchodzą tysiące innych marvelowskich superbohaterów? Bo są głupi.