Zagrał nieźle ok, ale film to nie tylko występ jednego aktora. Zresztą Jack też sobie świetnie poradził.
ale joker burtona mial wyglad pajaca ze schizofremia powiazane z cofnieciem sie w rozoju a joker nolana wyglada jak psychol
tak to prawda tylko joker Nicholson to świr a joker Ledger to psychol i tym się różni powiedzmy sobie szczerze burton zrobił jokera komiksowo a nolan zwykłego psychola
Nie zgadzam się. Ten film zasługuje na każde słowa uznania. Nolan zrobił film w 95% idealny. Nie ważne czy patrzymy na Jokera czy nie. Prawdą jest, że dał tej produkcji coś więcej niż tylko role złego bohatera. Jednakże nie można mówić, że to On zaoferował mu taki sukces. ten film sam w sobie jest fenomenalny. Dlatego bez żadnych zahamowań dałem mu 10.
Widziałem wszystkich filmowych Batmanów. I te starsze są dużo gorsze od tych Nolana. Nie podoba mi się powszechny stereotyp, którym kieruje sie wiekszość ludzi, że filmy powtarzane są gorsze od swoich poprzedników. Z Batmanem tak nie jest. Zarówno nowy film, jak i kreacje bohaterów są dużo lepsze niż ich poprzedników. Podobnie jest z Jokerem. Z całym szacunkiem dla Jacka, ale jego Joker był dużo gorszych niz Ledgera. Pozdro:)
No proszę Cię. Bale to drewno, Oldman jest niewidoczny, a i Freeman grał tak jakby chciał a nie mógł - może dlatego, że scenariusz na to nie pozwalał. Rolę Gyllenhaal przemilczę, szkoda czcionki. Basinger rozkłada ją na łopatki. Ledger zagrał nieźle ale po opiniach, przeczytanych przed obejrzeniem filmu, spodziewałem się znaczenie więcej. Do tego Nolan potrzebował aż dwóch filmów żeby opowiedzieć tę samą historię co Burton uczynił w jednej. Co więcej Nolan nawet nie wyjaśnił skąd wziął się Joker. Jeśli chodzi o scenografię to nawet nie ma czego porównywać. Gotham Burtona jest mroczne, zagadkowe, niebezpieczne a u Nolana to zwykła niczym nie wyróżniająca się metropolia, w zasadzie takie supermanowe Metropolis. Muzyka? Jak wyżej. Batman to wreszcie postać komiksowa i Burton ową komiksowość oddał najpełniej. Nolan nakręcił kolejny film akcji i tylko tyle, żaden fenomen.
To że Nolan nie wyjaśnił skąd wziął się Joker to działa tylko na plus tej postaci, jego Joker jest bardziej fascynujący, mroczny i ciekawszy. A Burtona? Niejaki Jack Napier wpada do kwasu, jednak jakimś cudem udaje mu przeżyć, obwinia za to Batmana wiec próbuje się na nim zemścić, później aby jeszcze uprościć sprawę Burton robi z Jokera zabójce rodziców Wayne i oto cały film. - Żenada.
Co do obsady Bale, Oldman, Freeman, Eckhart i spółka - może nie są to wybitne role ale na pewno są bardziej wyraziste niż w Batmanach Burtona u których to brak charyzmy powoduje iż popadają one w niepamięć.
Jeśli chodzi o scenografię - u Burtna jest to nic innego plastikowe badziewie, Nolan natomiast postawił na realizm
''Batman to wreszcie postać komiksowa i Burton ową komiksowość oddał najpełniej'' - F A C E P L A M! Batmany Burtona nie wiele mają wspólnego z komiksem.
Jest to nic innego jako kolejna bajka Burtona dla dzieci o facecie przebranym za nietoperza. Czyli znowu Nolan ma przewagę na nad Burtonem bo jego filmy są zarówno lepsze jako adaptacje komiksu.
Yhm... czyli fakt, że Nolan pominął genezę jednej z najważniejszych postaci podnosi wartość jego historii? W takim razie gdyby pominął narodziny Batmana, pewnie byłoby jeszcze lepiej. Tylko po co wtedy 1. część?
"Batmany Burtona nie wiele mają wspólnego z komiksem." Czyżby? Co to wyśmianej przez ciebie, bo rzekomo mdłej i nie mającej wiele wspólnego z komiksem historii. Otóż Burton kreśląc postać Jokera opierał się na najpopularniejszej wersji przedstawionej w komiksie "The Killing Joke" Alana Moora.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Batman:_Zab%C3%B3jczy_%C5%BCart
Haha! Wyraziste role? Nie rozśmieszaj mnie. Te postaci są żadne. Gdyby obsadzić ich miejsca drzewami, pewnie film niewiele straciłby na wątpliwej płynności.
Najstarsze komiksy o Batmanie wzorowały Gotham na Nowym Jorku i tak jest u Burtona; Nolan powoływał się na Chicago (późniejsze komiksy). Co do realizmu. W pierwszej wersji Powrotu do przyszłości wehikułem czasu miała być lodówka. Pewnie wg ciebie tak byłoby lepiej, wszak realizm większy.
"Jest to nic innego jako kolejna bajka Burtona dla dzieci o facecie przebranym za nietoperza". Z tego co wiem - choć mogę się mylić - to u Nolana ten gość też przebrany jest za nietoperza - i co więcej - jak mniemam stąd jego nazwa. Oczywiście film Nolana to nie bajka, takich superbohaterów spotykasz pewnie codziennie na ulicy.
Co do tego, który film jest lepszy to kłócił się nie będę, dla mnie zdecydowanie lepsze od obydwu filmów Burtona są obydwa filmy Nolana, ale to rzecz gustu, jeśli jednak używasz argumentu o "komiksowości" obydwu dzieł to pozwól, że jako zapalony fan komiksów o Batmanie, który przeczytał w dzieciństwie ich dziesiątki zweryfikuję trochę Twój pogląd.
Otóż w komiksach z serii Detective Comics historia Jokera w ogóle nie jest wyjaśniona. Dlaczego? Dlatego, że to czyni jego postać bardziej tajemniczą, bardziej złowrogą i pozwala popuścić czytelnikowi wodze fantazji. Moore napisał one-shota, genialny komiks, który faktycznie opowiada historię Jokera, ale nie do końca kanon historię tę przyjął, tam bowiem wiadomo tylko, że Joker wpadł do kadzi z chemikaliami i, że swego czasu prowadził działalność przestępczą jako Red Hood, ale czy historia Jacka zaprezentowana w 'Zabójczym Żarcie' jest prawdziwa, czy tylko jest kolejną mistyfikacją Jokera i jego wyobrażeniem o jednej z alternatywnych wersji powstania tej postaci? Tego nie wiadomo.
To co zabiło klimat Batmana w "Batmanie" Nolana, to że Batman zabija swych przeciwników. To absolutnie wbrew komiksowej poetyce i legendzie, którą dziesiątki autorów wykreowały na planszach swych komiksów, Batman nigdy nie zabija, to odróżnia go od jego rywali, nie 'waży' żyć istot, nie kalkuluje, zawsze stara się uratować wszystkich, w tym najgorszych zwyrodnialców i zaprowadzić ich przed oblicze sprawiedliwości. U Burtona sam staje się tym obliczem, przypomina Punishera, sam w scenie na dzwonnicy mówi do Jokera, że z radością "go zabije" (co zresztą czyni). Te kilka scen jest tak niesamowitym zaprzeczeniem i niezrozumieniem sensu postaci Batmana, że odziera z komiksowości cały film Burtona.
Bo nie chodzi tu o to, żeby miasto było groteskowe i ponure, chodzi o to, żeby Batman był Batmanem i Nolan mimo, że pomieszał w życiorysach postaci (co oczywiście Burton też zrobił chociażby implikując, że to Joker odebrał życie rodzicom Bruce'a, a Pingwina uczynił szalonym i karykaturalnie nienaturalnym, podczas gdy w komiksach jest zdrowym psychicznie niskim dżentelmenem), no ale mimo, że Nolan odebrał Gotham klimat groteskowej metropolii to jednak stworzył Batmana takim jakim ten był w komiksach; sprawiedliwym i naiwnie wierzącym, że zło można uleczyć, a nie trzeba go eliminować. Świetnie widać to w końcowej scenie "Mrocznego Rycerza" kiedy ma Jokera na widelcu, a mimo to pozwala mu żyć. Nie pozwala tym samym by Joker wygrał, bo w filmie Nolana, tak jak w komiksach, Joker PRAGNIE by Batman w końcu go zabił, bo wtedy złamie najważniejszą z zasad Rycerza, sprawi, że będzie on zwykłym mordercą. Burton chyba tego nie rozumiał, jego Joker pragnął żyć, gdy spadał z budynku nawet się nie śmiał, bał się śmierci, którą zadał mu Batman wbrew jego woli. I gdzie tu komiksowa poetyka? Toż to wszystko było dokładnie odwrotnie ;).
"Burton chyba tego nie rozumiał, jego Joker pragnął żyć"
Więc tak zachowuje się człowiek, który boi się śmierci i ucieka przed katem? Hmm....
Scena od 8:50 : http://www.youtube.com/watch?v=d3qaG4lw4Ww&feature=related
Odpowiem linkiem na link:
http://www.youtube.com/watch?v=pdeMD5W51s4&feature=related
Ta scena jest niestety zaprzeczeniem istoty Jokera (a zarazem Batmana), co bardzo trafnie ujęte zostało w najwyżej ocenianym komentarzu.
I'm sorry but I hated this scene for several reasons:
-Batman actually killed someone
-Joker screamed like a coward
-And Joker was scared when he was facing Batman
Joker który boi się Batmana to nie Joker, a Batman, który zabija to nie Batman i nic nie poradzę, że te aspekty były dla mnie zgrzytem dużo większym niż wszystkie modyfikacje Nolana razem wzięte. No, ale każdy ma swoje zdanie.
Jeśli już wklejasz fragment jakiegoś filmu, to powinieneś go wcześniej obejrzeć. Joker boi się Batmana? Przecież on z niego kpi do samego końca. Scena, na którą się powołałem wcześniej jest na to najlepszym dowodem. Oczywiście możesz snuć teorie ale jeśli rozmijają się ze stanem faktycznym, to stają się one co najmniej kontrowersyjne.
Batman z '89 jest jak ta japońska godzilla. Niby dobre, ale jak przyjrzeć się bliżej, to wychodzi sam plastik... Natomiast w Batmanie Nolana, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, poczynając kreacji aktorskich, przez wciągającą fabułę, na efektach specjalnych kończąc. Rola Jokera, to prawdziwy majstersztyk, dlatego jakiekolwiek porównywanie do niego Jokera Burtona, uważam za kiepski żart. Bale również zagrał świetnie, pokazując bardziej ludzką twarz Batmana, zarówno z jego wielkim spokojem, jak i lękami i słabościami. Oldmana proszę się nie czepiać, bo to jedna z jego lepszych ról (choć oczywiście każdy ma swój gust, o którym się nie dyskutuje). Nie jestem jakimś wielkim fanem komiksów, dlatego uważam, że unormalnienie Gotham, to raczej pozytyw niż negatyw. Jedyne co lekko popsuło "Mrocznego Rycerza", to brak Katie Holmes w roli Rachel, ale cóż, mówią, że nie ma filmów idealnych, choć Batmanowi Nolana do ideału blisko ;] Batman Burtona, mógł być dobry, ale kiedyś, bo dzisiaj wszystko jest inne i widzowie potrzebują filmów, którym można wierzyć ;] To tak jak ze starymi horrorami. Kiedyś podobno straszyły, dziś tylko śmieszą ;]
"Oldmana proszę się nie czepiać, bo to jedna z jego lepszych ról"
Buhahahahahahaha. A Rasiak wielkim piłkarzem jest.
"To tak jak ze starymi horrorami. Kiedyś podobno straszyły, dziś tylko śmieszą"
Śmieszą (a może bardziej nudzą) dzisiejsze "horrory" typu "Rec" czy "Paranormal Activity" - filmy dla zniewieściałych emo.
Podaj mi racjonalny powód, przez który, wg. Ciebie oczywiście, Oldman nie sprawdził się w roli Gordona.
Tylko proszę, nie mów mi, że stary Frankenstein, czy te "dreszczowce" są dla Ciebie straszne..... ;]
Dziewiąte wrota - skądinąd niezły film - nijak się ma do klasycznych horrorów. Są opinie, że Paranormal Activity czy Rec to filmy straszne. Dla mnie straszne jest to, że powstały.
Ja nie jestem wielkim fanem horrorów, wolę action horrory, poruszające tę samą tematykę, ale w przystępniejszym wydaniu.
"Jedyne co lekko popsuło "Mrocznego Rycerza", to brak Katie Holmes w roli Rachel"- ja tam się cieszyłem z wyboru Maggie, na żoneczkę Cruise'a zwyczajnie nie mogłem patrzeć.
Zgadzam się, Joker u Burtona to tchórzliwy błazen u Nolana zaś inteligentny psychopata
@manypakiao7
Nie rozumiem dlaczego pomysł na Jokera w roli zabójcy rodziców Bruce'a Wayne'a ma być żenadą. Jest to sposób powiązania dwóch postaci. Joker w ostatnie scenie wypowiada: Ty idioto!
Stworzyłeś mnie, pamiętasz? Batman: Ty stworzyłeś mnie pierwszy. Czy Batman istniał by bez Jokera? A Joker bez Batmana? Do tej idei mamy nawiązanie w wersji Christopher'a Nolan'a podczas przesłuchania kiedy Joker mówi, że nie chce zabijać Batmata. Są ze sobą powiązani. Widać, że Ty tego nie rozumiesz to końca, więc nie zagłębiaj się w to. Ja wychowałem się na komiksach Batmana.
Nie dramatyzujmy, film nie jest wierną ekranizacją pierwszych komiksów z Batmanem tak jak Batman '89, ale specjalnie też nie odbiega od komiksu. Nie mam się do czego przyczepić, nic tu nie psuje komiksowego kanonu, aczkolwiek jest trochę bondowsko, to prawda...
Mój drogi pomijasz jeszcze fakt fabuły, która dla mnie jest bardzo dużym plusem na korzyść Mrocznego Rycerza. Intryga usnuta przez Jokera, mająca na celu pokazanie prawdziwej ludzkiej natury (w jego mniemaniu), kładzie na łopatki historie z wcześniejszych filmów o Batmanie.