W filmie było tak, że jak Batman na końcu mówił - Joker miał pokazać że w głębi duszy każdy jest taki paskudny jak on, dlatego ktoras ekipa ze statków miała wysadzić ten drugi. Gdy to sie nie udało kamera pokzała zdziwioną zawiedzioną twarz Jokera, że jednak ludzie nie byli tacy źli jak on. No i tu jest sedno, dlaczego się nie domyślił, że tak będzie? przecież był genialny? Majstersztykiem byłaby scena gdzie oba statki eksplodują i wszystko jest tak jak chce Joker czyli udowadnia, że TYLKO ON może byc taki zły i nikt inny i w rzeczywistości daje ludziom wbrew ich wiedzy nie detonatory na statkach, ale urządzenia które właśnie zapobiegną eksplozji! Ale wie, że tylko on byłby taki zły aby wysadzic drugi statek, a ludzie tego nie zrobią, oba statki o 12:00 eksplodują gdyż zaden ze statków nie wyłączył detonacji bomb. Troche nakrecilem, ale napewno wiecie o co mi chodzi, i jakbym zobaczyl taki scenariusz, to dopiero wbiłoby mnie w fotel w kinie, a tak - było to strasznie przewidywalne i troche popuło mi obraz Jokera i w ogole filmu.
Jak dla mnie niektórzy źle rozumieją ten motyw. To że ten murzyn wyrzucił ten detonator nie oznacza że każdy inny na statku by tak zrobił. Jestem pewien że gdyby reszta załogi dowiedziała sie co on chce zrobić to ktoś by mu wyrwał to z ręki i przekręcił kluczyk, niestety nie dowiedział się na czas i nie zdązył :)
Twój pomysł jest całkiem niezły... Joker przewiduje, że ludzie się nawzajem nei wysadzą, bo nie są źli. I dlatego wciśnięcie detonatora wyłącza bombę na własnym statku, zamiast wysadzić ten drugi... Tyle, że Joker chciał aby jedni zabili drugich, a nie samemu wysadzać wszystkich. Bo gdyby on wszystkich zabił, to jak by udowodnił, że ludzie są źli?
Mi przychodzi na myśl, że Joker mógłby zamontować autodetonatory na statkach. Jedynym sposobem na wyłączenie bomby byłoby wysadzenie drugiego statku. Gdyby ludzie się wzajemnie nie wysadzili, to wybuchłyby automatycznie o określonej godzinie. Wtedy nawet jak Batman by złapał Jokera to nic by nie dało, bo bomby zegarowe na statkach i tak by wybuchły.
Wszystkie wasze kombinacje prowadzą do tego, żeby wysadzić choć jedną barkę. Tylko po co? Dla taniej rozrywki? Cała budowa napięcia polegała na tym, żeby co chwilę miotać widzem i sugerować mu skrajne rozwiązania tej sytuacji, włącznie z murzynem wyrzucającym detonator, o co absolutnie nikt go nie podejrzewał. Barki są całe = Joker przegrał. Ale Joker, przygotowany na każdą sytuację, wyciąga asa z rękawa w postaci Denta i znów triumfuje. Proste, piękne, nic dodać, nic ująć.
Fajny pomysł, ja ogladajac film myślałem, że wybuchnie ten statek na ktorym zostanie uruchomiony detonator (taki żarcik jokera), wszyscy mysleli ze uratują sie uruchamiajac detonator a tu niespodzianka:)
Moim zdaniem film troche stracił przez to ze nie doszło do wybuchu żadnego ze statków. Po wybuchu statku pewnie całe gotham by obwiniało batmana, że nie uratował ludzi, a tak odwrócili się od niego z powodu tego, że wziął na siebie zbrodnie i śmierć Denta/Dwóch twarzy:/.
Policja Gotham mogła podać do wiadomości obywateli, że nie wiedzą kto zabił denta lub chociaż zwalić wine na joker'a, a oni zwalili wszystko na dobrego batmana. To tak jakby zwalić wine na dobrego uczciwego policjanta zamiast na seryjnego morderce;]]
A np w trzeciej częsci joker mogł by uciec z arkham zeby zemscic się na tych ktorzy go wrobili:P
Nolan pewnie wymyśli coś lepszego ja sobie tylko tak gadam z nudów:)
pozdrawiam
Myślałeś, że wybuchnie? Więc Nolan Cię zaskoczył jednym słowem. Po co więc głowić się czy lepiej byłoby, gdyby jedna czy obie łodzie wybuchły. Ciężko było przewidzieć, że tak się to potoczy, bo "plan" Jokera był nieco inny.
Tak zaskoczył mnie Nolan, ale negatywnie, moim zdaniem by była mocna scena gdyby własnie wybuchł statek z porzadnymi obywatelami i to by oni sami zdetonowali siebie sadząc ze zdetonują przestępców, uwazam ze wówczas Joker by wygrał po trzykroć, udowodnił by, że dobrzy ludzi niczym się nie róznią od tych przestępców na drugim statku, po drugie dobrzy by zginęli, a po trzecie więziowie by przeżyli i w gotham by było jeszcze więcej zbirów, fajnie by było gdyby jeszcze joker pomogl im troszke w ucieczce ze statku:)
Ale to jest tylko moje "fantazjowanie" w filmie jest inaczej i koniec:)
Jednak nie zmienie mojego zdania ze przez to troszeczkę film stracił, w moim odczuciu oczywiście, takie happy end, na które zawsze się narzeka w hollywodzkich produkcjach:P, nawet śmierć Denta tego nie zmieni, bo jak by nie teraz zginął to pewnie by to nastąpiło w następnej częsci:)
dokładnie tak samo sobie to obmyśliłem. Taka scena dodałaby Jokerowi geniuszu, pokazała że naprawdę wygrał, że miał racje, że wprowadził chaos, że ludzie bedący w obliczu śmierci będą zachowywać sie tak jak on, że to prawda że "wszystkich wyprzedza"
Gdyby jeszcze Dent zabił małego film byłby mistrzowski.
Ale Joker przekonał się, że może polegać tylko na sobie, a jak już wsponiał użytkownik taser, miał przecież kolejnego asa w rękawie - Denta, którego dosyć łatwo przkonał do zemsty.
"Ale Joker przekonał się, że może polegać tylko na sobie"
Dokładnie tak ! I przez to właśnie przegrał ta runde... Wybuch statków dodałby dużo dramaturgii w filmie i pokazał że Joker był jednak geniuszem zbrodni.
Szkoda tylko, że właśnie tego Jokera było widać bardziej niż samego Batmana. Chociaż... to właśnie Joker był gwiazdą tego filmu, bo sam Batman był do dupy, więc może i dobrze, że było go tak dużo...
Facet nie miał jaj. Joker dobrze powiedział - Chore poczucie praworządności.
Ale głos batmana - wymiata. Byłem z koleżanką która podsumowała to tak - z takim głosem mogłabym się przespać :D
Za to Bruce - wymiata. Garnitury, przepych, Lamborgini, wycieczki statkami - to jest życie !
no te dwa statki są właśnie rysą na monolicie. Szkoda że nie wybuchły... To byłoby wielkie zwycięstwo Jokera nad Batmanem i całym Gotham...
No tak. Bo przecież TDK i cała seria filmów o Batmanie opowiada o zwycięstwie zła... Absolutnie film nie stracił, bo to nie jest "Joker: The End of Gotham", tylko cały czas "Batman...". I kolega znowu się uczepił wymierzania sprawiedliwości przez Harvy'ego. Zabicie syna komisarza nie byłoby niczym innym poza zwykłą, zimną zemstą.
One nie są rysą na monolicie geniuszu Jokera tylko sukcesem Batmana. Jakby ekipa z którejś barki wysadziła drugą byłby to oczywisty i przewidywalny banał, ukazujący jedynie zwierzęcą prostotę ludzkiej natury. Tu jednak bandyta z więzienia, który kiedyś okradł, zgwałcił lub nawet zabił człowieka, nie jest w stanie wziąć na siebie ciężaru śmierci 500 osób przy jednym naciśnięciu guzika. To jest człowieczeństwo. Na drugiej barce ludzie nie byli w stanie wysadzić zbrodniarzy i degeneratów społecznych, gdyż zauważyli, że przez długi okres tamci nie zdecydowali się na ten krok, wtedy zrozumieli, że mylnie ich ocenili. Itd. Itd. W tym jest sens i treść, która również posłużyła jako cios zadany Jokerowi przez Batmana. Nie umniejsza to w żadnym stopniu Jokerowi, który i tak ma w zanadrzu nóż, który wbija w swoja ofiarę, w społeczeństwo Gotham. Celuje w ich symbol w Białego Rycerza Denta. Z codziennych wydarzeń wiemy, że większy cios zadaje społeczeństwu utrata pojedynczej jednostki, ale znanej i cenionej, niż śmierć bezimiennej grupy. Kiedy Joker zabije setki to znaczy, że padły ofiarą zbrodniarza, norma tacy są już złoczyńcy, ale kiedy z ręki praworządnego Denta zaczną ginąć ludzie kontrast i dysproporcje będą już tak duże, że społeczeństwo zwątpi w to co wierzyło dotychczas.