Witam serdecznie. Na samym początku chciałbym powiedzieć, że wcześniej nie oglądałem tych nowszych ekranizacji wg. Nolan'a. Przed wczoraj zobaczyłem jako pierwszą "Mroczny Rycerz Powstaje" i zachwyciłem się tym filmem. Dobrze pamiętając stare części (głównie te z udziałem Michael'a Keaton'a) nie wiedziałem jak ustosunkuje się do postaci Batmana odgrywanego przez Christian'a Bale'a, ale tuż po filmie już żałowałem, że raczej w następnych odsłonach go nie zobaczę (o ile takie powstaną, ale mam nadzieje że tak się stanie). Podekscytowany 3 częścią, dzień później zabrałem się za oglądanie "Mrocznego Rycerza". Od kilku kumpli miałem informacje, że to rewelacyjny film, najlepszy z całej serii, postać Jokera niesamowicie zagrana więc miałem wielką nadzieję na to, że film spodoba mi się jeszcze bardziej niż część trzecia. Niestety, po obejrzeniu byłem tak zmieszany, że miałem w pewnym momencie wrażenie jakbym nie oglądał tej samej części o której wszyscy wypowiadali się z takim zachwytem. Po trójce od razu wiedziałem, że nota jaka powędruje to okrągła dyszka, natomiast po dwójce nie wiedziałem co mam zrobić, dałem 8 gwiazdek, po czym je anulowałem zaznaczając film tylko jako obejrzany bez noty, po czym znowu wystawiłem ocenę bardzo dobrą, ale ta myśl nie daje mi spokoju. I teraz pytanie do Was, czy to, że chciałem zacząć oglądać sagę od końca wpłynęło na tą dziwną sytuację w mojej głowie? Czy 3 część tak bardzo mi się spodobała z tego względu, że byłem przyzwyczajony do "starego Batmana" i ta świeżość miała głównie znaczenie przy mojej ocenie, czy rzeczywiście ta 3 część jest lepsza od 2? Kto z osób czytających ten temat ma podobny problem do mojego? Proszę o wyrozumiałość, bo konstrukcja mojego procesu myślowego jest bardzo skomplikowana, i dla niektórych te moje wywody wydają się być pierdołami, ale mam nadzieję, że znajdą się też tacy którzy będą w stanie mi pomóc. Pozdrawiam.
Może było tak dlatego, że za dużo się spodziewałeś. Ja tak miałem, wszędzie mówili i pisali jaki to świetny film, dodatkowo wysoka ocena i spodziewałem się filmu na 10, a był to dla mnie zwykły film akcji. Dobry, ale nie jakiś genialny. Gdyby nie śmierć Ledgera, to pewnie miałby niższą ocenę ;)
No tak, tak byłem do tego nastawiony. A fakt faktem, że też zastanawiałem się nad tym jaki wpływ na film miała śmierć Heath'a. Chyba masz rację extranick'u, ale na wszelki wypadek upoluję sobie całą trylogię na blu-ray, siądę któregoś świątecznego wieczora, i obejrzę w HD wszystkie 3 części po kolei (bo pierwszej jeszcze nie oglądałem) i zobaczę czy moja ocena wtedy się jeszcze w jakiś sposób zmieni. Dzięki ;)