Nad zaletami tego filmu nie trzeba rozprawiać gdyż zostały one wielokrotnie opisane. Nie jest to jednak film bezbłędny. Osobiście uważam że najsłabszym elementem tego filmu jest przeciętna i mało urodziwa (kwestia gustu) aktorka Maggie Gyllenhaal która całkowicie nie pasuje do całokształtu. Rozumiem chęć dopasowania aktorki o zbliżonej urodzie do Katie Holmes ale łamacz kobiecych serc Bruce Wayne który w poprzednich ekranizacjach uwodził piękne niewiasty wygląda nieco dziwnie wzdychając do tak przeciętnej pani. Jeśli się ze mną zgadzacie przedstawcie proszę wasze typy kto nadawałby się bardziej niż Maggie.
Ja mam pewne podejrzenia, że Nolan chciał przez jej urodę trochę pokazać to, że to rozsądny Bruce, który szanuje i kocha kobietę nie piękną, lecz mądrą i rozsądną. Taka uroda buduje mocniej charakter bohaterki w głowie, moim skromnym :) A do tego nadaje większego realizmu całemu filmowi!
Ale to tylko moje głupie poseansowe skminy, bo pamiętam, że trochę to rozkminiałem ;)
Jest sens w tym co piszesz ale wydaje mi się ze sprawdziło by się to gdyby od początku była to przeciętna kobieta, a przecież w Batman Begins Rachel grana przez Katie Holmes jest atrakcyjna.
Również mam dokładnie takie samo odczucie jak Ty. Z całym szacunkiem do Maggie, ale ona kompletnie mi nie pasowała na "dziewczynę Batmana", nie wiem czy to był celowy zabieg Nolana,czy nie, ale postać Rachel w Mrocznym Rycerzu po prostu zupełnie nie przypadła mi do gustu.
Jedynym chyba wytłumaczeniem tego wyboru jest to że po prostu spodobała się Nolanowi, może gustuje w tego typu urodzie? Po dłuższej chwili zastanowienia myślę że jednak Natalie Portman pasowała by mi najbardziej. Rachel nie powinna być typową "sex bombą" (bo nie taką postać chciał wykreować Nolan) a Piękną ale skromną kobietą. W takich rolach Natalie sprawdza się doskonale.
Film jest rewelacyjny, ale dla mnie dużym minusem jest pegi 12. Praktycznie brak widocznej brutalności i wulgarności, czego w filmie o takim klimacie nie powinno zabraknąć.
A dla mnie jest zupełnie odwrotnie. Aż kipi "przemocą sugestywną", ktora moim zdaniem buduje lepszy klimat. Np. kiedy Joker rozprawia się z Gambolem - wkłada mu nóż w usta a potem moment jego śmierci widać tylko w przerażonych oczach ochroniarzy a potem Joker rzuca im złamany kij bilardowy proponując im "mały konkurs" :) Albo scena z nagraniem "sztucznego" batmana kiedy widać jak kamerka się przewraca i słychać tylko krzyki. Nolanowi udała się rzecz niebywała - bez pokazania krwi i flaków pokazał przemoc i emocje jakie jej towarzyszą. Geniusz.
A jeśli chodzi o język - wyobraź sobie Bruce'a albo Jokera rzucającego co chwilę jakieś fuki. Albo Alfreda czy Luciusa Foxa. Nawet Maroniemu by nie pasowało. Może jeden czy dwa Gordonowi, temu Czeczenowi i Dentowi ale tak naprawdę po co?
Dla mnie obie ekranizacje batmana wg Nolana sa jak moja żona - zdaję sobie sprawę, że mają jakieś wady ale i tak kocham je bezwarunkowo :)
Trudno mi się z Tobą nie zgodzić i zdecydowanie przekonują mnie Twoje, ale brakuje takich oczywistych rzeczy jak krew przy strzelaniu. Głownie chodzi mi o pierwszą scenę w banku, gdzie chociażby Joker strzela w "Bus Driver'a" i widać tylko kropki po kulach, żadnych śladów krwi na ubraniu. Co do przekleństw, mogliby rzucić trochę faków, ale to mały pikuś. Jest wiele filmów, w których można się tego nasłuchać do woli. Teraz tylko czekać na trzecią część trylogii Nolana.
Zgoda. Faktycznie kierowca i William Fichtner i może jeszcze kilka innych postaci powinno mieć na sobie przynajmniej ślady krwi.
Podobnie było w przypadku wolverin`a w x-men`ach, facet ze szponami na rękach a ja żadnej krwi nie pamiętam. No cóż nasz kochany Hollywood musi zarabiać.