Już dawno nie oglądałam aż tak przejmującego obrazu o rasizmie. Podziwiam Amerykanów (w przeciwieństwie do Polaków), że potrafią z taką szczerością rozliczać się ze swoimi demonami. Gdyby nie "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" na pewno zasługiwałby na Oskara. Wszystkie role aktorskie na najwyższym poziomie.
Postacie jednowymiarowe, historia miałka, nie wiem co w tym wybitnego? A jeśli już poruszamy temat rasizmu to warto się zapoznać z takimi filmami jak "Detroit", "Mississippi w ogniu", "Zniewolony" czy nawet "Django". Ten film nawet nie ma podjazdu do tych przeze mnie wymienionych, bo oprócz tego, że historia w nich zwarta jest ciekawie skonstruowana, to całość nie jest poprowadzona w tak słaby sposób jak w "Mudbound". Nie prowadzą widza za rączkę. Scenarzysta "Mudbound" zawiódł. Monologi przy każdej możliwej okazji, które nic nie wnosiły do tego filmu. Równie dobrze mogły posłużyć za opis akcji w stylu - wzięłam prysznic, ubrałam się, zrobiłam kolację. Oczywiście szanuję Twoją opinię na temat tej produkcji, ale wydaje mi się, że oglądaliśmy inne filmy. Pozdrawiam.
Oczywiście doceniam filmy, które wymieniłeś i również szanuję Twoją opinię:)) Do mnie przemówił i mocno poruszył - po prostu inaczej odebraliśmy ten film. Dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam.
No i to jest odpowiedź na poziomie. Nikt nikogo nie przekonuje do swoich racji, bo gusta są różne. Ciebie film poruszył, mnie zirytował, a i tak można się dogadać. Szanuję. :)
Jakbyśmy mieli przenieść opowieść na polskie realia historyczne to czarną rodzinną byłaby rodzina polskich pańszczyźnianych chłopów a białą szlachta, prusacy albo żydzi.
Troszkę tak. A Żydzi tłukli chłopów pańszczyźnianych? Byli ich niewolnikami? Pasuje mi najbardziej szlachta.