Jako fan wielki fan filmów animowanych Disneya potrafię przymknąć oko na pewne niedociągnięcia, ale bez przesady... Na Chiny najeżdża kilkaset tysięcy Hunów. Chińczycy ogłaszają pobór w całym kraju, z każdej rodziny ma iść jeden mężczyzna. Wyobraźcie sobie ile to chłopa. A generalnie całą inwazje Hunów powstrzymuje jedna dziewczyna z armatką... No sorry, ale są jakieś granice głupoty. Do tego możemy dodać szarżę Hunów na dwudziestoosobowy odział Chińczyków, żołnierzy paradujących bez koszuli w czterdziestostopniowym mrozie, zostawienie rannej kobiety w górach na śniegu itd. itd. Na koniec mamy finał, w którym o losach wojny decyduje starcie pięciu na pięciu (gdzie ten cesarz miał do diabła swoja armię, obstawę, cokolwiek!).
Film ma dobre tempo, świetny polski dubbing (szalejący Stuhr!), starannie wykonaną animację (chociaż taki Dzwonnik z 1996 wyglądał duuużo lepiej), ale scenariusz jest napisany na kolanie...