Dajcie spokój z tym wiecznym: „książka to, książka tamto”. Jasne, książka była ważna, ale ten film też robi robotę – i to nie byle jaką. Dorastałem w czasach, gdy heroina była w Polsce chlebem powszednim. Widziałem to środowisko z bliska – w szkołach, w parkach, wśród znajomych. Wielu z nich już nie ma. Ten film naprawdę oddaje klimat tamtych lat, to piekło uzależnienia, tę bezsilność i równię pochyłą.
Jak ktoś pisze, że to „zmarnowany potencjał”, że „bohaterka zachowuje się głupio” – to serio nie ma pojęcia, o czym mówi. Albo nigdy nie widział, co robią opioidy z człowiekiem, albo nie chce widzieć. Ten film jest niewygodny, brudny i prawdziwy. I właśnie dlatego tak cholernie dobry.