Z czasem pojawiły się lepsze pozycje, ale tu suspens faktycznie zachowany na sam koniec, choć dość przewidywalne. Ale 7/10 jest.
Jesli rozpatrujesz tylko pod katem brutalnosci ten film i oceniasz jego wartosc na bazie tego i porownujesz do innych, to chyba minales sie z czymkolwiek co ten film naprawde chcial zrobic.
Bo to są szczyty brutalności. Bo brutalność tkwi tu też w samej akcji, a nie tylko w scenach przemocy. Ale i sceny przemocy w tych starszych filmach niby na pozór łagodniejsze, były naprawdę bardziej realistyczne (tym samym brutalniejsze) niż dzisiaj. Np. scena z "Ojca Chrzestnego" kiedy Michael Carleone zabija kapitana policji. Dzisiejsze krwawe jatki są po prostu śmieszne. Istnieje pewna granica brutalności, za którą wszystko zmienia się w parodię i błazeństwo. Te dziesiątki trupów i facet strzelający z karabinu maszynowego, z którego zwisa ciągle taśma z kilkunastoma nabojami. Podobnie jest z horrorami. Te najnowsze nie są straszne tylko odrażające. Kiedy wiele lat temu oglądałem w kinie stary horror "Kobieta wąż" to siedząca obok mnie kuzynka powiedziała po napisie "Koniec" tak ; "Jak mnie teraz nie odprowadzisz do samego domu to nie odezwę się do ciebie do końca życia".
PS. Najbardziej brutalną jest dla mnie scena z dzieciństwa. Bylem świadkiem wypadku. Jako jeden z pierwszych "gapiów" bylem pchany przez widzów i w końcu wdepnąłem w kałużę krwi w której leżał jeden z zabitych. Ktoś podłożył mu szmatę pod głowę i ta szmata była cała zakrwawiona a krew rozlewała się kałużą poza nią. Na drzewie były jakieś włosy i kawałki czegoś z drugiego pasażera motocykla, który leżał kilkanaście metrów za drogą. W żadnym filmie mi już tego nie przeskoczą. Bo co; zabiją kogoś naprawdę jak wtedy? Przecież nawet nie wiedzą jak to naprawdę wygląda.