W sumie zgadzam się. Też liczyłem na coś świetnego, a wyszło przeciętnie. Tzn. ten film nie jest zły, wręcz przeciwnie, powiedziałbym, że jest dobry. Ma ładne zdjęcia, piękną muzykę (choć mało jej), aktorzy może nie spisali sie jakoś jak w innych filmach koreańskich, ale też nie dali plamy. Całe fabularne rozwiązanie daje na końcu do myślenia, zmusza do zastanowienia, przede wszystkim nad wyborami i własnymi pragnieniami, a co jest ogromnym atutem filmu.

Problemem tego filmu jest to, że brakuje tu ręki mistrza, wykończenia. Wszystko uznałbym za takie rzemieślnicze, bez jakiejś rysy geniuszu. Jak przyciąga uwagę, to raczej dzięki zdjęciom, muzyce, a nie tej kabale, rozwijającej się intrydze czy emocjom postaci.

Warto jednak rzucić okiem i samemu się przekonać.

Moim zdaniem, bardzo trafna ocena. W "Nałożnicy" mamy niby i egzotykę, i piękne wnętrza oraz pięknie sfilmowaną dalekowschodnią scenerię. Pojawiają się bohaterowie o zarysowanym odpowiednio charakterze i (skomplikowanych-nieskomplikowanych) motywach działania. Jest historia, jest i nowoczesność (vide: biust głównej aktorki Yeo-jeong Jo ;-)). Są przede wszystkim dworskie intrygi i jak świat stary temat walki o władzę. Wszystko jednak jest, jak stwierdził przedmówca powyżej, zbyt mało oryginalne: bez polotu, w niektórych momentach trącące wręcz przestojami (choć fabularnie dzieje się bardzo wiele).

Zatem, ja też zgadzam się: to film na pewno interesujący. Dobry, ale zbyt bliski przeciętności. Ja jednak takie produkcje oceniam wyżej niż środek not. Ode mnie: "zasłużona szósteczka". ;-)