Na krańcu świata

Wake in Fright
1971
7,6 1,9 tys. ocen
7,6 10 1 1930
8,2 14 krytyków
Na krańcu świata
powrót do forum filmu Na krańcu świata

Młody nauczyciel, John Grant, pracuje na co dzień w szkole położonej na australijskich ostępach. Podczas przerwy świątecznej John postanawia wrócić do Sydney i spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną. Po drodze zatrzymuje się na noc w małej mieścinie Bundanyabba. Podczas tej nocy życie Johna niespodziewanie przewróci się do góry nogami.

+ ciekawa i przede wszystkim cholernie angażująca historia, dobrze poprowadzona i rozpędzająca się z każdą minutą
+ niesamowita atmosfera, z jednej strony przytłaczający, upalny klimat, który aż wylewa się z ekranu, z drugiej wszechobecne napięcie, taki nieopisany niepokój, cały czas coś wisi w powietrzu
+ kapitalną robotę robią tu australijskie krajobrazy, można się poczuć osamotnionym i zagubionym, odciętym od świata a jednocześnie jest w nich coś fascynującego i bardzo dobrze udało się je uchwycić w kadrach, zdecydowanie jest na czym zawiesić oko, wrażenie robi też świetnie dobrana paleta kolorów
+ wyjątkowo ciekawie i trafnie ukazany szybki proces przemiany i upadku jednostki, żeby nie powiedzieć wręcz zezwierzęcenia czy upodlenia, tutaj pozorne różnice klasowe zacierają się wyjątkowo szybko a obserwacja tego skłania do refleksji
+ jest tu też kilka kapitalnych scen, świetnie przemyślanych i zapadających w pamięć ale też mocnych, sprawiających dyskomfort
+ muszę pochwalić również aktorstwo, szczególnie wiarygodny Gary Bond w głównej roli robi tutaj świetną robotę ale warto też wspomnieć o kapitalnej roli Doca Tydona, w którego wcielił się nieodżałowany Donald Pleasence, co za kreacja!
+ pochwalę też zakończenie, mocne, niezbyt optymistyczne, wręcz dołujące, ale też poprzedzającą ją, mocną scenę, która w znakomity sposób nawiązuje do pewnego dialogu z początku filmu, co za pomysłowe zagranie twórców
+ na koniec plusik za muzykę, John Scott jak zwykle w punkt, bardzo klimatyczny soundtrack

- pierwsza połowa nieco niemrawo się rozkręca, zapowiadając przegadany slowburner, ale nic bardziej mylnego, także nie dajcie się zwieść
- miłośnicy zwierząt będą mieli tutaj ciężką przeprawę, i chociaż wiem, że podobnie jak w "Fair Game" wszystko robili profesjonalni myśliwi i to był sezon na odstrzał to jednak ciężko się to ogląda, druzgocące sceny rzezi na długo zapadają w pamięć (z resztą sama ekipa filmowa przyznała, że podczas kręcenia sytuacja mocno wymknęła się spod kontroli), niemniej uważam pozostawienie tej sceny w filmie w wersji nieocenzurowanej za dobre posunięcie bo podkręca to wymowę całości do granic, aczkolwiek wrażliwych widzów zdecydowanie ostrzegam

Podsumowując, znakomite kino i to nie tyko w kategoriach szokującego ozploitation ale również jako poruszający dramat psychologiczny. Ted Kotcheff zanim zabrał się za kręcenie "Rambo. Pierwsza Krew" nakręcił naprawdę znakomite i niesłusznie zapomniane dzieło filmowe. Do niedawna z resztą uważane za zaginione w swojej pełnej, nie pociętej wersji. Nick Cave powiedział kiedyś o tym filmie, że jest to jednocześnie najlepszy jak i najbardziej przerażający film o Australii jaki powstał. No cóż, zdecydowanie jest w tym sporo prawdy. Od siebie mogę jedynie naprawdę szczerze polecić seans. Warto znać.