Z komediami romantycznymi jest ostatnio pewien problem. Są nudne i nijakie. No bo co można
jeszcze ciekawego wymyślić w temacie rozpoczynających się związków? Do tego, by było to
jeszcze całkiem ciekawe, momentami odpowiednio zabawne, wzruszające dla dziewczyn i zjadliwe
dla facetów? I tu pojawiają się schody bo spełnienie wszystkich wymagań jest piekielnie
trudne, a jak widać po komediach jakie mamy ostatnio okazję oglądać w kinach (jak również w
tv) często niewykonalne. Adam Brooks starał się stworzyć ciepłą, w miarę grzeczną komedię,
a wyszła mu niestety przydługa, nudna, obyczajówka.
Williama Hayesa (w tej roli strasznie nijaki Ryan Reynolds) czeka rozwód. Jego młodziutka
córka (jakaś inna niż normalnie Abigail Breslin) nie może zrozumieć jak jej rodzice mogą się
rozstawać, dlatego prosi ojca by opowiedział jej o tym jak poznał mamę. Ten by uatrakcyjnić
córce historię, mówi o trzech kobietach, które kochał w swoim życiu, a dziewczynka ma
zgadnąć, która jest jej matką. Pomysł był więc całkiem ciekawy i dość nietypowy jak na
komedię romantyczną. Wykonanie już niestety tak interesujące nie jest.
Już dawno się tak nie wynudziłem i nie wymęczyłem na żadnym filmie. Mam zwyczaj, że każdą
produkcję (jak i książkę), którą rozpoczynam oglądać (lub czytać) oglądam (czytam) do końca.
Muszę go chyba jednak zmienić bo momentami to postanowienie mści się na mnie niemiłosiernie.
"Na pewno, być może" ciągnęło mi się okropnie długo i praktycznie oglądałem je tylko by
skończyć seans. Film Brooksa jest nudny, przewidywalny, mało śmieszny i strasznie
przegadany. I nie ratuje go niestety nawet obecność Rachel Weisz, dla której zdecydowałem
się na zobaczenie tej produkcji.
4/10
Cóż, najwyraźniej ja całkiem inaczej odebrałam ten film. Przede wszystkim nie zgadzam się z opinią, że był "nudny, przewidywalny, mało śmieszny i strasznie przegadany". Początek był zabawny, film raczej nie był przewidywalny (przynajmniej jak dla mnie) - ja od początku myślałam, że matką dziewczynki okaże się April, poza tym akcja filmu szybko się rozwijała i nie było czasu na nudę. Nie mam pojęcia, czy to ma jakiś związek, ale ja jako dziewczyna byłam oczarowana tym filmem i stąd moja ocena 9/10 ;]]
Podpisuję się pod poprzedniczką nogami, rękami, językiem.
To nie jest typowa, amerykańska komedia romantyczna, która wygląda jak każda inna - on poznaje ją, ona jego, ale jest jednak jakiś problem, który ciągnie się przez cały film, żeby pod koniec się pogodzili, pocałowali i lecą napisy, dziękujemy.
Film jest ciepły, przyjemny dla oka, ucha i duszy. Oby więcej takich!