Na sam początek - nie jest to film dla osób, które potrafią docenić rutynę i powtórki, rozumiane w
tym wypadku zresztą nie tylko w kontekście fabularnym (repeat, repeat, repeat) ale i scenerskim
(powtórne wykorzystanie chwytów znanych nam z innych filmów). Podczas seansu rzucają się w
oczy przede wszystkim te drugie: klucz to rifresz "Groundhog Day" i "Source Code", obcy rodem z
trylogii Matrix, a chwyt z głównym centrum sterowania - szkoda czasu na wymienianie tytułów.

Jeśli dodać do tego liczne błędy fabularne, trudno się dziwić, że większość widzów postanowiła
wyłączyć na czas seansu myślenie, uznając przewagę fiction nad science. Ja postanowiłem
zachować czujność, ale przechodząc do oceny decyduję się na naciąganą 8, ponieważ w sumie
film ten ma wszystko, czego wymaga się od kina akcji s-f: sprawne tempo, dobry humor oraz
znakomitą oprawę graficzną i efekty. Jedyne minusy za stronę naukową i Emily, która w bardzo
ciekawy sposób uzasadniła nieprzypadkowość swojego nazwiska.