Książka nieco lepsza niż film (tylko pierwszy tom - pozostałych dwu nie da się czytać bez środków przeciwsennych...) , ale w obu przypadkach pisanie o gatunku SF to duże nieporozumienie a może i nawet groteska. Obaj Żuławscy zdaje się mieli w szkole z przedmiotów ścisłych mierne oceny albo na lekcjach, zamiast uważać, czytali pod ławką niemieckich poetów romantycznych grugiego gatunku.
Pamiętam też taką polską przedwojenną powieść niby-sf, w której na statku kosmicznym był... służący, Murzyn, który mówił "ja chcieć musieć", itp.
No, patrz. A wygrał taki ranking.
http://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,19803921,film-science-fiction-polskieg o-rezysera-uznany-za-najlepszy.html#MTstream
Choć taki Stalker i dla mnie nie jest s-f.
Oczywiście, Tarkowski zrobił z tego studium o człowieczeństwie. Podobnie postąpił z "Solaris". Lem był niezadowolony z obu filmów - on sam potrafił prosto, czasem dość łopatologicznie, podsuwać przesłanie swoich książek czy nowel.
Sam Lem wypowiadał się o pierwszym tomie trylogii w samych superlatywach. Fizycy podkreślali dużą wierność wielu faktów zawartych w pierwszej części "globu", która dla potrzeb efektu literackiego i możliwości rozbudowania fabuły zostały nagięte i podkoloryzowane, co jednak nie musiało przecież z marszu świadczyć o braku wiadomości z fizyki Żuławskiego seniora. Nie zapominajmy, że rozmawiamy tutaj o "naukowej fikcji", a nie naukowych faktach. Film istotnie nieudany, ale niekoniecznie ze względu na słabość literackiego pierwowzoru, lecz w dużej mierze na inercję całego procesu twórczego, chaosu w czasie produkcji i szczątkowej podstprodukcji. Sama adaptacja bardzo bełkotliwa wskutek tych pseudofilozoficznych wycieczek bardziej rozwlekłych niż w samej książce (co wydaje się niepobieństwem zważywszy, że na ogół to w książce uchodzi na sucho multum przemyśleń i dygresji).
Odniosłem się także do pierwszej wypowiedzi, gdzie piszesz o książce. O nawiązanie do Lema, a ściślej jednego i drugiego, wydawało mi się rzeczą zasadną.