Hmm, myślę, że pójdę pod prąd "poprawnym opiniom", ale film jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. Bełkotliwe monologi, które wyrzucają z siebie aktorzy na planie nużą i męczą. Takie teksty nadają się na scenę teatralną, ale nie do kina. Wspaniała w filmie za to jest scenografia i kostiumy. Myślę, że legenda tego filmu wyrosła na tym, że nie został on nigdy dokończony. Skończony, nie miałby już w sobie tego tajemniczego czaru ;).
Zgadzam się. Bełkotliwe monologi histerycznie granych postaci to chyba cecha charakterystyczna filmów pana Żuławskiego. Już jako dziecko miałem okazję poznać "Trylogię księżycową", a "Zwycięzcę" do dzisiaj uważam za jedną z najwybitniejszych powieści polskiej literatury. Niestety dla pana Żuławskiego Andrzeja materiał literacki stał się jedynie odskocznią do pokazania własnych fantasmagorii i pseudoartystycznych wizji.
Biada wam glupcy bo nie wiecie co piszecie:)....to juz nie jest tylko film ale obraz artystyczny..pozdrawiam!
Trochę męczący dla widza , nawet tak wytrwałego jak ja. Straszny chaos. Miliony treści, myśli, aluzji. Postacie biegające, krzyczące. Niespójna narracja - na prawdę ciężko przejść.Ale coś w tym "szaleństwie" jest - i jak widzę wielu się podoba. Mnie przerósł.
Jest to jeden z niewielu filmów, które po prostu wyłączyłem po 40m.
Boję się go włączyć po raz kolejny. Nie dałem rady chociaż wyzwanie zdawało się być mocno ekscytujące. Dla mnie jak ktoś napisze w recenzji " nie wytrzymałem" to zachęta, żeby zmierzyć się z tematem. W tym konkretnym przypdaku nie tylko nie rozumiałem przez 30m bełkotliwej fabuły, ale także nie mogłem wytrzymać zbyt agresywnej ekspresji i 40m wrzasku, histerii, spazmów i niezrozumiałych niekończących się monologów aktorów.
Może za kilka lat sięgnę po ten film ponownie. Na ten moment podziękuje.
Idę odpocząć przy Antonionim.
Ja dotrwałem 86 min. Znam trylogię a mimo to ledwo domyślałem się o co chodzi. Tak dziwacznej opowieści na podstawie dobrej książki dawno nie widziałem.
Na siłę zrobiono wszystko żeby zagmatwać i zaszokować. Oni musieli wciąż wrzeszczeć?
Musieli ponieważ jest to "znak rozpoznawczy" Wielkiej Indywidualności Twórczej Andrzeja Żuławskiego. Bohaterowie filmów tego Pana często mają problem z wyartykułowamiem kwestii w normalny sposób - wrzeszczą jak tutaj, krzyczą na siebie w "Possession" a nawet krzyczą robiąc jednocześnie fikołki jak w "L'Amour braque".
Chyba żuławski strasznie fascynuje się teatrem rzeczywiscie niektóre monologii są histeryczne ale przede wszystkim dosyć trudne tu science fiction miesza się z czystą poezją co czyni to dzieło wyjątkowym a jednocześnie nie wszystko jest w nim pełni zrozumiałe. Wolałbym aby było w nim więcej science fiction. Ale oblicze poetyckie też wiele mi dało
Po prostu ogarnąć wszystkiego się nie da ogląda sie ten film jakby książkę pełną filozofi by się czytało. Działa to to na świadomość w dziwny sposób
Nie dotarłem do żadnej z warstw filmu.Całość jest wg.mnie okrutnie niezrozumiała.Nie będę go też oceniał, no bo jak???????????
Ukłony,esforty