jak ktokolwiek mógł ten film umieścić w Warszawskim Festiwalu Filmowym, imprezie szczycącej się doborowymi filmami i wysokim poziomem?!
Ten film to kompletna katastrofa, podczas dzisiejszej projekcji widzowie zaczęli wychodzić już po paru minutach.
Koszmarne jest właściwie wszystko. Najpierw było oczekiwanie na jakieś wyjaśnienie, potem zdziwienie, szok, stupor a potem już tylko śmiech z kiczu prezentowanego na ekranie...i ucieczka z fotela. Byle dalej.
Nie jestem w stanie nawet powiedzieć co było katastrofą, bo dokładnie wszystko - jakość filmu (czy to było kręcone z ręki?!), patetyczna muzyczka miejscami, a jej brak bez przerwy, filozoficzne gadki zupełnie bez sensu (mimo że bardzo starałam się go odnaleźć - może ja, głupi człowiek, nie rozumiem tej głębi...), fabuła, a raczej jej brak (konia z rzędem temu, kto zrozumiał wszystkie zdarzenia, które miały tam miejsce)...na początku myślałam że to wielka ironia i mamy sie z tego śmiać. Ale gdy po samopodpaleniu jednego z bohaterów w imię manifestacji potrzeby ochrony środowiska i poważnym tłumaczeniu głównego bohatera, jakie jest to ważne zagadnienie dla życia ludzkości poprostu nie wytrzymałam...nie mówiąc już o tym że pojecie melodramatu w tym wypadku to jakaś wielka pomyłka. Powinno to być podciągnięte pod jakieś soft porno, bo miłość miała tam tylko wydźwięk zaspokojenia swoich zwierzęcych, młodocianych popędów.
Organizatorzy powinni zwrócić pieniądze za bilety!!!
Ja również wyszłam z kina rozczarowana. Po opisie filmu myślałam, że będzie to baśniowy film o czystej i prawdziwej miłości.
Ale tak nie było. Wydaje mi się, że bohater tak naprawdę pomylił pożądanie z miłością. Zapragnął zaprzedać duszę diabłu dopiero gdy w zeszycie zobaczył jak Yurie go seksualnie pociesza. A samo jego wyznanie: "Kocham ją. Ona zawsze jest dla mnie wilgotna". Gdzie ta szczera miłość na którą liczyłam? Najbardziej z filmu podobało mi się pierwsze zdanie: "Gdy kogoś kochasz naprawdę sam jego oddech Cię podnieca". I na tym zdaniu zakończył się mój zachwyt nad treścią i przesłaniem tego filmu.
rowniez nie ten film, to strona o komedi romantycznej nae sarang a panie pisza o filmie nae sarang yurie.
CottonCrush ma racje - Rivenna i zoskakaktus opisują zupełnie inny film. Ten, Nae Sarang, jest bardzo zbliżony klimatem do koreańskiego Sad Movie, z tą różnicą, że tutaj jednak parę wątków kończy się happy endem. W Sad Movie - żaden.
Faktycznie nie popisałam się, na przyszłość będę bardziej ostrożna w swoich komentarzach.
Troche mi to zepsuło oglądanie, szczegolnie wątku strażaka, ale widze że nie jest pani trollem i nie zrobiła tego specjalnie.