... przez swoje role w których grał twardziela, stał się tak przerysowany, ze w roli "nowego" Franka, to może być jego rola życia.
Widzę, że Liam gra Franka Juniora, więc to rzuca nieco inne światło na ten film. Szkoda, że Leslie Nielsen tego nie dożył, ale widzę w obsadzie Priscillę i Ricardo Montalbana, więc jakiś tam mały ukłon w stronę oryginału jest. Gdy czytałem pierwsze informacje na temat tego filmu, to wydawało się, ze to będzie nowa wersja i Liam wcieli się we Franka Drebina, którego dobrze znamy, ale ciesze się, że to jednak będzie "junior" bo lepiej nie tykać dorobku Leslie Nielsena. takie rozwiązanie jest lepsze i myślę, ze każdy powinien być usatysfakcjonowany.
Zgadzam się z Twoim komentarzem, ale dlaczego Ricardo Montalbana jest w obsadzie tego filmu skoro aktor zmarł w 2009 roku? (*)
Rzeczywiście. Ale walnąłem. Cóż, ja mogę nie wiedzieć, bo nie śledzę każdego aktora, ale ktoś, kto umieścił nieżyjącego w obsadzie nowego filmu i puścił to w świat, to już powinien myśleć.
Klasyka: "kiedyś to było dziś to nie ma" xd . To ja nie wiem po co w ogóle oglądać sequele. Nielsen pajacował bo miał taki przerysowany styl, Neeson przerysowuje bycie "prawdziwym gliną" - w kontekście fabuły i nabijania się z narracji Noir, ma to znacznie więcej sensu.
Jasne, reinterpretacje to część kultury. Ale są rzeczy, których po prostu się nie tyka – bo były stworzone w konkretnym czasie, z konkretną wrażliwością, klimatem, stylem. Naga broń to film bardzo mocno osadzony w swoim czasie. Klasyka nie potrzebuje aktualizacji, bo jej siła tkwi właśnie w tym, że była inna. To jak próbować poprawiać stare malarstwo, bo 'dziś to byśmy lepiej pokolorowali'.
Rebooterzy lubią mówić, że mają 'nowe spojrzenie', ale często to tylko wymówka, żeby podpiąć się pod znaną markę. Głównie żeby kasa się zgadzała. Efekt? Dzieła, które nie są ani oryginalne, ani wierne oryginałowi. Coś w stylu fast-foodu z Michelinem w nazwie – wszyscy wiedzą, że to ściema.
I nie, nie wszystko musi być wiecznie przetwarzane. Czasem lepiej zostawić legendę w spokoju, zamiast robić z niej pacynkę w nowym garniturze. Bo klasykę się tworzy raz. Potem już tylko ją odtwarzasz – albo profanujesz.
Polecam wyjść z bańki.
Właśnie dlatego, że wiele filmów było „stworzonych w konkretnym czasie, z konkretną wrażliwością, klimatem, stylem” dziś dla nowej widowni nie znającej historii kina bądź historii społeczno-ekonomicznej są nieoglądalne. "Naga Broń" się do tego zalicza - zwłaszcza, że w Polsce przede wszystkim ją ludzie lubią za humor sytuacyjny, a nie przez znajomość kontekstów, przez które fabuła wygląda tak, a nie inaczej (bo po co by się wgłębiać w takie rzeczy jak chłop się szczyn napił ha ha ha) i robienie z tej serii świętości się mija z celem zupełnie. A komedia bardziej niż inne gatunki - jeśli jest pisana pod "tu i teraz" traci w szerszej perspektywie.
Siła tkwi w inności? A w czym "Naga Broń" była inna? Przecież to jest poziom SNL i wielu innych filmów z tamtego czasu - nie mówiąc o tym, że film powstał na kanwie serialu, który po sześciu odcinkach został anulowany bo się nie oglądał - mówi samo przez się.
Studia doją z franczyz - to też nic nowego. Kochamy filmy - ale to przemysł. Święte oburzenie nie ma żadnego sensu bo ta frustracja nigdy nie minie.
Przede wszystkim ta nowa "Naga broń" to "Legacy Sequel" nie reboot - bo to nie restart tylko kontynuacja. I wystarczy mieć otwartą głowę a nie narzekać na wstępie.
Przykro mi też zrywać maskę nostalgii ale "Naga Broń" nie jest legendarna, a fakt, że w Polsce jest lubiana i popularna nie ma żadnego przełożenia na jej status ogólny, za to przełożenie ma to, że TVN doił te filmy w kółko z braku lepszego niedzielnego repertuaru popołudniowego. Filmy z Nielsenem to nie jest Kubrick czy Fellini - a nawet oni nie uniknęli nowych wersji własnych - realnych arcydzieł - które faktycznie są w jakichś jakościowych kanonach.
Szanuję fanów - każdy ma prawo lubić co chce, ale może trochę obiektywizmu filmowego by się przydało niektórym.
Ja już nie mówię o herezji pt. że wszystko nie musi być przetwarzane bo to tylko świadczy o totalnym braku zrozumienia tego jak kultura działa (wszystko już było) i tego, że "Naga broń" i Nielsen stoją na plecach gigantów na których się wzorowali - nic oryginalnego w nich nie było, a fakt, że w Polsce Nielsen jest tak znany wynika tylko i wyłącznie z tego, że niektóre jego filmy były często w TV. Niektóre - bo większości ludzie nie widzieli, a są bardzo mierne. Tyle. Dla pokoleń, dla których USA nie jest już żadnym wyznacznikiem elitarności, a czasem wręcz przeciwnie - paskudnej papki - te filmy są zwyczajnie kiepskie.
To ciekawe, jak łatwo zakrzywia się perspektywę, żeby dopasować tezę pod własne uprzedzenia. Oczywiście, że „Naga broń” powstała w określonym czasie i klimacie – tak jak każdy film. Nie jest to argument na niekorzyść, tylko naturalny fakt dotyczący całej kultury. Ale to, że coś powstało "kiedyś", nie znaczy, że się zestarzało źle – tak samo jak to, że ktoś nie zna kontekstu, nie oznacza, że kontekst nie istnieje. Problem nie leży w filmie, tylko w lenistwie odbiorczym, które każe zakładać, że jeśli czegoś nie rozumiem od razu, to to jest „nieoglądalne”.
„Naga broń” była inna, bo jako jedna z nielicznych w pełni postawiła na absurd i parodię gatunkową, nie bojąc się głupoty, ale robiąc to z precyzją i pełną świadomością. Nie była jedyna w tym stylu, ale była jedną z najlepszych. Poziom SNL? Proszę Cię – to tak, jakby porównać dobrze napisany stand-up do TikToka z przerobionym dźwiękiem.
A argument o tym, że coś było puszczane w TVN-ie, więc tylko dlatego ludzie to pamiętają, to już naprawdę tania zagrywka. Jeśli coś się utrzymało w pamięci, to znaczy, że miało siłę rażenia. Nielsen nie był Kubrickiem – nikt tego nie twierdzi. Ale porównywanie parodysty do autora kina autorskiego to tak, jakby mieć pretensje do szachisty, że nie biega setki jak sprinter.
Kultura zawsze była przetwarzaniem, jasne – ale jest różnica między reinterpretacją a przemieleniem starego tytułu tylko po to, by wcisnąć nową twarz i zebrać kasę na nostalgii. Taka jest prawda o tych wszystkich „legacy sequelach” – to nie nowe spojrzenie, tylko recykling. I nie, nie chodzi o zamykanie się w nostalgii, tylko o elementarny szacunek do oryginału, który nie był „święty”, ale był dobrze zrobiony, zabawny i świeży w swoim czasie – i dlatego do dziś działa na wielu.
A jeśli kogoś irytuje, że „ludzie to lubią, ale nie znają kontekstu”, to może zamiast gardzić widownią, warto po prostu... porozmawiać o tych kontekstach?
Jeszcze nie oglądałem. Ale jak rozumiem po recenzjach, kolejny raz w życiu - nie myliłem się? Poczekamy kilka lat i przekonamy się czy film zapadnie w pamięć i wpisze się w serię.
Seria dla mnie zakończyła się wraz z Nielsenem, ale idź i wyrób swojego zdanie…ja jestem na nie. Pozdrawiam :)
Chyba nie zapadnie. W Cinema City, w drugim tygodniu grania filmu w kinach jest tylko 1 seans dziennie. Jeśli tak szybko zredukowali liczbę seansów, to widownia nie dopisała.
BruceD napisał "I nie, Liam się w ogóle nie nadaje. Wciąż gra twardziela z poprzednich filmów i ta maniera zupełnie nie pasuje do tego typu filmów. Jest zbyt sztywny i ciągle ta sama mina. Leslie dużo też robił swoją mimiką." - zgadzam się, nie, Liam Nieson nie nadaje się do tego filmu. Szkoda, że nie pomyśleli o George Clooney'u, gdyż on by moim zdaniem dźwignął ten film. Nieson też dźwiga, ale nie jest najlepiej obsadzony. On nie jest aktorem komediowym przede wszystkim!
BruceD napisał "I nie, Liam się w ogóle nie nadaje. Wciąż gra twardziela z poprzednich filmów i ta maniera zupełnie nie pasuje do tego typu filmów. Jest zbyt sztywny i ciągle ta sama mina. Leslie dużo też robił swoją mimiką." - zgadzam się, nie, Liam Nieson nie nadaje się do tego filmu. Szkoda, że nie pomyśleli o George Clooney'u, gdyż on by moim zdaniem dźwignął ten film. Nieson też dźwiga, ale nie jest najlepiej obsadzony. On nie jest aktorem komediowym przede wszystkim!
Druga sprawa: z czego w zasadzie nowa naga broń się nabija? Głównie z klisz filmów noir. Ale po co, skoro tych klisz już nie ma i już są dawno obśmiane przez poprzednie Nagie bronie? Mógłby obśmiać współczesne seriale policyjne, ale po co, skoro one są akurat dobre: The wire, The shield? Mógłby obśmiać klisze współczesnej netflixozy, jej taniośxi, ogólnie serialozy i jej poprawności politycznej, influenserstwa, tiktokerstwa, generacji Z i Alfa wychowanej na smartphonach i w społecznościówkach. Mógłby parodiować głupoty w social mediach. Zrobił to? Nie. A nawet jakby zrobił, to musiałoby to być pod szyldem Nagiej broni, która od początku nabijała się z głupot i klisz z filmów noir, które to nabijanie się jest już nikomu niepotrzebne? Nowa Naga broń to dla mnie kolejny nostalgiczny skok na kasę i kolejny dowód na to, że Hollywood tonie siłą rzeczy przez piractwo internetowe i piractwo streamingowe (sic! firmy streamingowe okradają wszystkich, nawet wytwórnie, a przede wszystkim twórców video Spotify!), szczury uciekają z pokładu i chcą bezwstydnie nachapać się jeszcze ile wlezie, jak chytra baba z Radomia....
I nie, Liam się w ogóle nie nadaje. Wciąż gra twardziela z poprzednich filmów i ta maniera zupełnie nie pasuje do tego typu filmów. Jest zbyt sztywny i ciągle ta sama mina. Leslie dużo też robił swoją mimiką.