Bardzo cieszę się, że trafiłam na tę perełkę francuskiego kina gore. Fakt, nie brakuje tam absurdów, ale to nie na logice przyczynowo-skutkowej ma się opierać tutaj fabuła. Ma być dużo krwi, mięsa, brutalności i jest tego "aż po korek".
Podczas ostatniego kwadransu filmu co chwilę zmieniałam swoje przypuszczenia, dotyczące zakończenia, a więc na plus. Co prawda czułam, że nie będzie happy endu, ale twist z gliniarzem w ostatnich scenach zbił mnie z tropu.
No i taka myśl mi do głowy przyszła. Przez ostatnie 4 miesiące po wypadku Sarah była jakby nieżywa. Chodzący trup bez odrobiny życia w sobie. W ostatnich godzinach walczyła o to życie bardzo intensywnie, szaleńczo wręcz.