Toż to klasyczny wyciskacz dla kucharek a nie żaden dramat. Ale patrzcie ludzie jak to się wszystko może w życiu pięknie poukładać. Śliczny, wysportowany kawaler, niebrzydka pannica, miłość, nieprawdopodobny zbieg okoliczności a na koniec miliony dolarów i szczęście dozgonne ;-) Dobra kończę już bo mam piekielne poczucie, że dziś w totolotku miliony będą moje ;-)
Ale kretynizm gdzie?
Stary gość, który umarł postąpił bardzo mądrze przepisując wszystkie obrazy temu, który nie będzie zachłanny i nie liczy na Warhola, tylko odda mu właśnie szacunek kupując portret jego ukochanej. Też bym tak zrobiła na jego miejscu. A główni bohaterowie też okazali się w porządku zakładając muzeum ich pamięci z ich obrazami, no gdzie tu kretynizm? Każdy człowiek o dobrym sercu by tak zrobił. Kretynem był by starzec rozsprzedając kolekcję swojego życia byle komu a główni jakby tę kasę wydali na koks i wódę :P
Kasiu, kretynizmem nazwałem taki zbieg okoliczności jaki scenarzysta zaproponował producentowi filmu. Teoretycznie oczywiście to wszytko mogło się wydarzyć. Tak samo jak to, że trzy raz z rzędu wygram główną wygraną w totolotka ;-) Ja żyję już na tyle długo, że nie łudzę się bezinteresowną dobrocią ludzi o pięknym sercu. Ale jak byłem młodszy, to tak jak Ty wierzyłem, że ludzie z natury są dobrzy a świat jest niewinny jak niemowlę. Potem to przechodzi i dlatego człowiek ogląda takie filmy jak komedie ;-)
Dokładnie, te wydarzenia w filmie były takie "przypadkowe". I och tak słodko słodko słodko...blee