przeraża mnie ilość słodyczy w tym filmie... czytałam książkę i uważam ją za świetną, "babską" ale świetną ;) mam wrażenie, że każdy facet na tym filmie się popłacze... ze śmiechu. Kobiety owszem mogą się wzruszać, bo cóż większość z nas marzy o prawdziwej miłości... a część z nas ją ma, i wie że chociaż jest to najcenniejsze i najwspanialsze co je w życiu spotkało, to rzeczywistość jest z goła inna niż film :) książka wywarła na mnie wiele emocji, dała do myślenia... film niestety (chociaż oczywiście warto obejrzeć go dla Eastwooda :D, a przede wszystkim przecudownej Oony Chaplin) trochę mnie rozśmieszył bo przesadzony romantyzm ocierał się o komizm... w takich sytuacjach wciskam pauzę i robię krótki facepalm, wstydząc się za ekipę filmową, która do tego dopuściła :)