Gdy tylko zobaczyłem w czołówce logo MTV, wiedziałem, że nie jest dobrze. "Napoleon" pozuje na dzieło a la Kevin Smith, ale brakuje mu wszystkiego, co można bez problemów znaleźć w filmach Smitha. Nie ma tu dowcipnych dialogów, interesujących bohaterów, ciekawej fabuły, ważkich problemów życiowych. Jest tylko dziwactwo i żałosność.
To nie jest film prosty. Operuje czymś znacznie więcej niż bezpośrednim przekazem. Tu liczą się emocje i klimaty. Najważniejsze są pozytywne wibracje, którymi ten film bombarduje nas cały czas.
Mnie tym bombardowaniem nie trafił, albo może go nie doczekałem (zwątpiłem w połowie).
Słabo, jeśli komentujesz film, którego nie dość, że nie zrozumiałeś to jeszcze nie obejrzałeś do końca...
Najwyraźniej jestem za głupi, żeby go zrozumieć - albo to film jest za głupi, żeby go zrozumieć.
Nie będę cię hejtować bo widzę, że masz w najwyzej ocenianych skrzypka na dachu, jeden z najlepszych musicali wszech czasów moim zdaniem, jednak zupełnie nie zgadzam się z tobą w tej kwestii :)