kompletnie nie rozumiem na co narzekaja autorzy poprzednich wpisow. film jest po prostu genialny, od dawna tak sie nie smialem na komedii. moze panowie krytycy pokaza mi film ktory w ciagu ostatnich 3 lat byl zabawniejszy i niech siegnie z polki produkcji niskobudzetowych, jak ta produkcja. jak mozna bylo nakrecic ten film? nie trzeba sie starac, zeby z tego zrobic komedie, trzeba sie starac, zeby zagrac taka postac jaka zagral Jon Herder. nie smieszy was ten humor? mam odpowiedz, ale nie chce nikogo obrazac.
Bez owijania w bawełnę, uważam że z geniuszem ten film nie miał nic wspólnego. Mógłbym za to długo rozprawiać nad jego żałosnością, co jednak uważam za bezcelowe, więc ograniczę się tylko do kilku kwestii.
Postać tego, pożal się boże, napoleona, mogłaby być potencjalnie szalenie zabawna, a przynajmniej zabawna troszeczkę. Naprawdę lubię filmy z postaciami marki wioskowy głupek, chłopek-roztropek czy tym podobnych naturszczyków. Różnej maści pokręcone kreautrki przyciągające uwagę swoimi dziwactwami. A napoleon? Cóż. Może i te obciachowe tiszerty, okularki, fryzurka, itp. bawiły przez chwilę, ale już wytrwanie kolejnej bezbarwnej kwestii wypowiadanej przez bohatera tym monotonnym, wymęczonym głosem było ponad moje siły.
Akcja całego filmu zaś mogłaby - też tylko teoretycznie - uwodzić swoją przypadkowością, nieprzewidywalnością. Tu jednak jest ona rozumiana w jak najgorszym sensie. Fabuła jest zakręcona jak świński ogonek, ale i tak nic się nie dzieje. Nuda i chaos. Zero logiki. Żenada do potęgi.
Tak, chcę znać odpowiedź na twoje pytanie i raczej nie poczuję się szczególnie urażony.