Jedyna przykra myśl, jaka towarzyszyła mi podczas seansu, to świadomość, że aby obejrzeć porządnie zrealizowany film, poruszający kontrowersyjny temat, i nie narażać się na wszechobecną poprawność polityczną, która wypacza istotę wydarzeń, muszę oglądać niemy obraz sprzed blisko 100 lat. Poza tą nieciekawą refleksją nic nie zakłócało mi przyjemności czerpanej ze świetnych "Narodzin Narodu".
Zalezy jak na to patrzysz. Kino w 2020 po prostu sie wypalilo jak i cala sztuka. Zamiast ubolwewac nad tym faktem dojrzaly widz wychowany w czasie szczytu kinematografii lat 90 moze tylko wrocic do korzeni kina kiedy rodzily sie takie perelki. Nieme kino gdy sie skonczylo i nastala era filmu dzwiekowego tez przez niektorych bylo odebrane jako upadek i koniec pewnej ery wiec historia sie powtarza.