zaczyna się raczej mało ciekawie, ale potem na szczęście nie jest już źle. co prawda słabiej niż za pierwszym razem, coś umknęło z tego klimatu, ale wciąż jest miło. znów Jeffrey Combs jako Herbert West, porządna dawka gore, odwołania do klasyki z oczywistą "Narzeczoną Frankensteina" na czele (nawet charakteryzacja kobiecego "monstrum" jest tu wzorowana na tej z pamiętnego filmu Jamesa Whale'a) czy scenami rodem z "Dziwolągów" w finale. raczej nikt komu przypadł do gustu "Re-Animator" zawiedziony być nie powinien.
A ja jestem zawiedziony! Dla mnie to kaszana, to co w jedynce śmieszyło bądź bawiło tutaj napawało mnie obrzydzeniem, film jest po prostu niesmaczny! Zgodzę się, że jeżeli ktoś dotrwał do końca pierwszej części to wiedział czego się spodziewać po kontynuacji ale moim zdaniem przekroczono kwestie dobrego smaku.
Jedynkę przyjemnie się oglądało, końcowe sceny (od momentu gdy naga kobieta spogląda na głowę z wystającym okiem i krzyczy z przerażenia) są bardzo funny. Dwójka jest nużąca, twórcy niczego nowego nam nie przedstawili. Umierałam z nudów. Wyobrażam już sobie, jaka to musi być kiepska trójka.
Eee no dwójka nie była taka znowu zła, to chyba kwestia gustu. Dla mnie obie części są zajebiste, no trójka już trochę słabsza.
Postawili w tej części bardziej na groteskę i czarny humor. Był spoko, tylko w pewnym momencie autorzy trochę się chyba zakręcili i końcówka to jeden wielki chaos. Szkoda, że nie uzupełniono wcale wątku Meg, wiadomo tylko tyle, że nie żyje, a co się stało po tym, jak Cain ją zaszprycował - tego nie wiadomo.
A, tak swoją drogą, wątek Westa w obu częściach kończy się tak, jakby ginął, a jednak w następnej żyje i nic mu nie jest.:P