To ogólnie jest dobry film. Bardzo lubię to zderzenie perspektyw odnośnie zastanych norm i prawa, bunt młodych na zastany stan państwa i metaforę reżimu pokazaną poprzez rodzinę. Uwielbiam klimat jaki panuję przez większość czasu. Naprawdę mi się ten film podobał i jestem go w stanie polecić. Ale...
Trzeci akt jest nagle wyrwany z innego filmu. Zaczyna on brać garściami motywy z różnych komedii. Oczywiście jest tam dalej dramat i dzieją się bardzo tragiczne rzeczy. Jednak pościg wyciągnięty jak z Griswoldów. Scena odbicia matki i siostry jakby robił to Kevin walcząc z włamywaczami. A na sam koniec gonitwa po piętrach jak ze scooby doo. Na prawdę nie potrafię tego zrozumieć, czemu to tam jest. Czemu to ma to służyć? Jedyne co robi to wybija z dramatyzmu całej historii. Może ktoś mi będzie potrafił to wytłumaczyć.