Nasiona

Seedpeople
1992
4,7 399  ocen
4,7 10 1 399
7,5 2 krytyków
Nasiona
powrót do forum filmu Nasiona

Do swojego rodzinnego miasteczka Comet Valley przyjeżdża geolog Tom Baines. Miejscowość słynie z tego, że na jego terenie spadły niegdyś meteoryty. Tom ma poprowadzić prelekcje właśnie na ten temat. W tym samy czasie, część mieszkańców Comet Valley zaczyna się wyjątkowo dziwnie zachowywać. Lokalny dziwak, Doc Roller, twierdzi, że to wcale nie meteoryty spadły z nieba i ludzie znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie, nikt jednak nie chce mu wierzyć.

+ całkiem przyzwoity pomysł na monster movie, jest w tym taki vibe filmów z lat 50tych a wpatrując się bliżej w scenariusz można dostrzec też kilka filmowych i książkowych inspiracji a dokładniej mieszankę „Inwazji Porywaczy Ciał”, „Koloru z Innego Wszechświata” czy „Crittersów”
+ dobrze się to ogląda, nie ma tu zbędnych dłużyzn więc nie sposób się zanudzić i kolejne karty odsłaniane są w odpowiednim momencie
+ trochę kiczowaty ale i urokliwy wygląd tytułowych ludzi-nasion, ma ten sznyt początku lat 90tych i filmów od Full Moon, co ciekawe jedną z osób odpowiadających za efekty specjalne w tym filmie był John Carl Buechler, reżyser takich filmów jak „Mieszkaniec Podziemi” czy „Piątek Trzynastego VII”
+ zamierzony i niezamierzony humor, muszę przyznać, że kilka razy śmiechłem i z odpowiednim podejściem to może być dobry tytuł na odprężenie
+ końcówka jest przewidywalna ale ma swój urok, za dzieciaka takie właśnie twisty robiły duże wrażenie
+ fajnie zobaczyć na ekranie Andreę Roth, z aktorskimi popisami w tym filmie bywa różnie ale powiedzmy, że jej obecność to wartość dodana do tej produkcji

- straszne głupoty fabularne i zupełnie absurdalne zawirowania scenariusza, mając tak naprawdę gotowca, twórcy i tak byli w stanie to położyć, niektóre sceny po prostu gniotą swoją głupotą
- jak na horror to jednak mało tu grozy, przydałoby się więcej scen ataków, nawet mimo ich absurdalności
- komputerowe efekty specjalne zestarzały się niemiłosiernie, ale na szczęście nie ma ich tu wiele
- aktorstwo z jednej strony jest strasznie drewniane ale z drugiej przez to mamy tu dużą dawkę niezamierzonego humoru
- całość jest mocno przewidywalna, nie tylko w aspekcie finałowego twistu, po kilku minutach tak naprawdę wszystko już wiadomo

Podsumowując, całkiem niezły straszak z czasów VHS. Charles Band i jego Full Moon potrafili świetnie się wpasować w VHSowy szał na horrory. Wierzę, że ten film kiedyś mógł robić niezłe wrażenie a dzisiaj to po prostu pocieszna ramota ale z dużą wartością rozrywkową. Niezbyt długi metraż, sporo absurdów i humoru czy wreszcie ataki tytułowych potworów sprawiają, że seans mija bezboleśnie. Fani takich klimatów z pewnością się nie zawiodą.

Film w naszym kraju ukazał się jedynie na kasecie VHS wydanej przez Imperial CinePix, lektorem w tym wydaniu był Lucjan Szołajski.