Horror od ekipy niezależnych filmowców (reżyser i scenarzysta maczali paluchy m.in. w "V/H/S", w obsadzie Ti West i czołowy twórca mumblecore, Joe Swanberg), który jednak w warstwie fabularnej już taki niezależny nie jest. Twórcy podebrali wątki i motywy skąd się dało, wliczając w to zarówno współczesne produkcje pokroju "Nieznajomych", jak i bardziej klasyczne pozycje. Dorzucili do tego parę "twistów" i sporą dawkę brutalnej przemocy (choć owe ujęcia są z reguły - rzecz jakże charakterystyczna - mocno "poszatkowane"), jednak efekt raczej rozczarowuje.
Po niezłym wstępie zostajemy rzuceni w sam środek krwawej jatki, której monotonność zakłócać mają mocno naciągane, a przy tym łatwe do przewidzenia, zwroty akcji. Poczynania bohaterów z czasem zaczynają się robić coraz bardziej irracjonalne, wygłaszane przez nich kwestie - niezamierzenie komiczne.
Co należy zanotować na plus, to fakt, iż udało się autorom wykreować sugestywną atmosferę zagrożenia, która - z paroma wyjątkami - utrzymuje się przez większość seansu. Aktorzy z reguły grają nieźle, choć i oni zaliczają swoje wpadki. Szkoda jedynie, że wspomniany powyżej, skrzętnie podtrzymywany nastrój pryska całkowicie w finale, kiedy to stężenie scenariuszowych luk i bzdur osiąga apogeum. Podsumowując: poziomem nie odbiega to zbytnio od współczesnych odgrzewanych kotletów pokroju "Ostatniego domu po lewej", czuć jednak ten lekko undergroundowy sznyt. Zawsze coś...
Niezamierzenie komiczne kwestie mówisz, no cóż przekonamy się. Ja odrobinę się obawiam, że tego typu opinie będą tak samo mało warte co w przypadku filmu Cabin in the Woods, po którym polaczki równo jechały ciskając tekstami typu "to nie jest horror, tylko komedia, dziadostwo 1/10", a film okazał się bardzo dobry i jeżeli się go dobrze odebrało to wiadomo było, że to komedia, która nabija się z horrorów (typowy prymitywny odbiorca nie sprostał temu zadaniu i potwornie zaniżył śrenią na FilmWebie). Po obejrzeniu trailerów mocno napaliłem się na ten film, ale po przeczytaniu zarysu fabularnego szczerze mówiąc emocje trochę odpadły. Mam nadzieję, że film zabłyśnie tym niezamierzonym/"niezamierzonym" humorem.
Zamierzony ale nie jest na pewno tak samoświadomy jak np. u Raimiego. Film nie próbuje być śmieszny, po prostu jest śmieszny.
Totalnie się nie zgadzam. You're Next to horror dla fanów kina. Komentarz na to co obecnie dzieje się w gatunku. Film pełen humoru pomimo tego, że nie jest tak samoświadomy jak np. filmy Raimiego. To początek zawodzi nie koniec, a to co dzieje się w 3cim akcie to nie bzdury tylko właśnie esencja tego filmu i powód dlaczego zbiera tak świetne recenzje! Może nie jesteś świadomy istnienia ogranych konwencji w horrorze, które to ten film zmienia i komentuje.
W skrócie : Jeśli oczekujesz horroru, filmu który Cię przerazi to You're next nie jest dla Ciebie ale jeśli jesteś otwarty na zabawy z gatunkiem, jesteś świadomym i doświadczonym widzem lub zwyczajnie uważasz, że nic nowego w horrorze nie pojawiło się od dawna (poza domem w głebi lasu) to jest to film dla ciebie. Cytujac pewną recenzje "A horror for movie nerds".
Powiem tak: jeżeli naprawdę uważasz, że "You're Next" to "coś nowego", to najwyraźniej sam nie jesteś "świadomy istnienia ogranych konwencji" w tym gatunku. Film Wingarda je jedynie powiela i to w niespecjalnie subtelny sposób. Choć zgadzam się, że śmieszy.
Jak patrzysz zwyczajnie na składniki to tak elementów nowych "you're next " nie ma ale to jak są złożone jest nowe. Elementy Krzyku, Halloween i paru innych są tu bardzo sprawnie złożone. Ten film nie ma byc subtelny, ma być sprawny. Powiedz mi co powiela wiecej niż tylko sampluje i składa na nowo?
Jak dla mnie, w zamyśle twórców, "You're next" miał być dla podgatunku "home invasion" tym, czym "Krzyk" był dla slasherów - od strony konstrukcyjnej jest to wręcz kalka filmu Cravena (przede wszystkim początek i zakończenie). Środkowa część z kolei nie oferuje nic ponadto, czego byśmy nie widzieli wcześniej choćby w "Nieznajomych" czy wcześniejszych "Ils". Nie widzę nic nowego w sposobie poskładania do kupy owych elementów, a zwroty akcji sa tutaj o tyle nieskuteczne, że szybko zaczynamy się orientować, że twórcy zrobią wszystko, aby nas zaskoczyć, wliczając w to wymyślanie największych niedorzeczności. I wtedy całe napięcie pryska, zostaje tylko komedia.
Masz swoje zdanie i szanuje to, ale najlepsi krytycy nie mogą być w blisko w 80% ludźmi, którzy sie nie znają na filmach:
http://www.rottentomatoes.com/m/youre_next_2011/
Nie ulega wątpliwości, że You're Next wprowadzi do gatunku horrorów dużo, albo przynajmniej sporo swieżości, a ty go albo, źle zrozumiałeś, albo niestety nie należysz do ludzi, które znają się na kinie.
Może być i tak, że nie znam się na kinie. Na szczęście, są na tym świecie osobnicy Twojego pokroju, którzy nie potrzebują nawet oglądać filmu, by stwierdzić, że jest wybitny, bo swoje zdanie opierają na opiniach innych osób.
Wszyscy go chwalą więc raczej nie może być inaczej, prawda? Nie powiedziałem, że film jest genialny czy wybitny bo właśnie go nie widziałem jak geniusz spostrzegł, to jednak nie zmienia faktu, że interesowałem się już nim od bardzo dawna i po obejrzeniu kilku zapowiedzi, przeanazlizowaniu zarysu fabuły oraz po przeczytaniu wielu recenzji stwierdzam, ze film może być bardzo dobry. Wiem dzięki temu też, że film jest ŚWIEŻY, ale Ty jak widac potrafisz czytać między wierszami i znalazłeś w moich wypowiedziach takie cuda. Nie oceniłem filmu, ani nie wypowiedziałem się na jego temat w większym stopniu niż pozwalają mi moje aktualne informacje na jego temat, więc błagam Cię nie wmawiaj mi, że coś powiedziałem skoro to mija się z prawdą.
Podchodzisz do filmu bardzo mechanicznie. Jest podobny element wiec film jest ten sam/taki sam. Film jest totalnie inaczej wyreżyserowany niż Krzyk, nawet jeśli pomysłem jest podobny. A zwroty akcji są nieskuteczne dla Ciebie. Film przekonał krytyków, przekonał ludzi na Cannes film market ale no skoro nie przekonał Ciebie to wiadomo, ze jest slaby.
Nie napisałem, że jest słaby. Po prostu wypowiadającym się tutaj osobom, w tym jednej, która nie widziała filmu na oczy, nie spodobało się, że nie rozpływam się nad tą produkcją w zachwytach i nie twierdzę, że jest "nowatorska". Jak sam napisałeś: nie przekonał mnie, zwroty akcji były nieskuteczne, także... dla MNIE (podkreślenie celowe). Jaki z tego wniosek? Że jest to moja subiektywna opinia, do której skądinąd mam prawo, nie rozumiem więc, o co ten cały szum.
Póki co, jedyną osobą tutaj, która nie wie, o czym pisze, wydajesz się być Ty. Obejrzyj film, którego tak zaciekle bronisz, a zyskamy płaszczyznę do dyskusji. Na razie bowiem odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z dwunastolatkiem szukającym zaczepki i ów stan rzeczy zaczyna mnie męczyć.