Zimnowojenna paranoja daje się we znaki w tym filmie. Otóż, na niby bezludnej wyspie, gdzieś u brzegu USA, znajduje się tajny ośrodek badawczy KGB. Szalona pani naukowiec testuje tam swoje gazy. Te gazy mają na celu przemienienie populacji Ameryki w...co? wiecie po tytule. Wszystko by było pięknie, ładnie, gdyby na ten skrawek lądu nie przybłąkało się parę kapitalistycznych nastolatków.
Dziełko, w którym najlepszy jest chyba plakat. Lecz żadnego małpiszona terroryzującego piersiaste panienki nie uświadczymy. Co prawda, jest typ w przebraniu goryla, lecz nic nie robi. W głównej mierze, mamy sceny w których jacyś ludzie chodzą od punktu A, do punktu B, coś tam mamrocząc. Laboratorium komunistycznego naukowca, wygląda jaj wnętrze bankrutującego sklepu. Pomocnik pani naukowiec, Iwan (jak to imię śmiesznie brzmi, w angielskiej wymowie) jest chyba jedyną, naprawdę groteskową postacią. Jednak siedmiolatek lepiej by ją zagrał.
Filmowy śmieć, puszczany tu i ówdzie na festiwalach filmowych w stylu ,,The worst of the worst'', jakimś cudem uzyskał przychylność współczesnego widza (Dowodem są tematy niżej). Dziwię się, ponieważ od czasu gdy wymyślono kino dźwiękowe, po dzień dzisiejszy, powstało setki, jak nie tysiące tego typu wygłupów.
Pokraczne, głupie i nie śmieszne.