Większość z nas to przerabiała. W różnym stopniu, z różnym natężeniem,
z rozmaitymi konsekwencjami, nie zawsze zresztą dramatycznymi czy tragicznymi. Nazywa się to psychologią tłumu, a dzieci i młodzież jako istoty niekoniecznie mądre i świadome mają pewną skłonność do okrucieństwa i agresji. Tak to już jest.
To dobry film, trafiający w problem, choć może nie tak wybitny jak "Słoń" Van Santa, ale jednak bolesny. Gdybym układał filmowy program szkolny dla liceów i gimnazjów na dzisiejsze czasy, dorzuciłbym tam również ten estoński film (w tym dziale tematycznym obok "Słonia", "Mojej drogiej Wendy", "Fucking Amal", "Cześć Tereska", a także "Galerianek"). Czy wierzę w wychowawczą potęgę kina? Aż tak to nie, ale jednak próbować trzeba. I warto.
A i rodzicom taka projekcja z pewnością też by nie zaszkodziła.