Fajowe są filmy z Terence Hillem! Gdy obok niego pojawia się na ekranie jeszcze Bud Spencer - boki można zrywać ze śmiechu...
Właśnie to w tym filmie jest najgenialniejsze - że powierzchownie można uznać ten film za zwyczajnie 'milutki' - tymczasem jest to bardzo skomplikowane, wielowątkowe i pełne symboliki dzieło - jak na Leone'a przystało...
Pozdrawiam
Nie przesadzajmy z tą komplikacją wątków.
Wszystko podane dość nachalnie na tacy.
Film, a raczej najlepsze jego partie są poprostu nostalgiczne:
czas wyidealizowanego "Dzikiego Zachodu" i rewolwerowców bezpowrotnie przeminął (Leone zapowiada zmierzch westernu (przynajmniej tego spagetti, krórego był twórcą))
Za to fabuła jest marginalna, chaotyczna i naciągana, choćby "Dzika Banda", która pojawia się li tylko by stary rewolwerowiec mógł odejść w nimbie bohatera, lub historia "prania pieniędzy" (a może jednak zrabowanego złota) w nierentownej kopalni.
Wątki fabularne nie współgrają ze sobą i są posklejane z wątpliwej jakości scenkami humorystycznymi.
Słowem zabrakło pomysłu na scenariusz i tych kilka genialnych scen i muzyka Morricone wiosny jednak nie czyni.
Mógł powstać film wieńczący całą "sagę" westernów Leone (takie było chyba zamierzenie), a powstał obraz średni, bo twórcy nie zdecydowali się czy kręcą parodię, czy nostalgiczną epopeję i wyszedł im bigos na winie (co się nawinie, to wrzucamy ;))
Pozrawiam.