aktorstwo słabiutkie. główny aktor chyba chciał z siebie zrobić współczesną wersję Jamesa Deana mieszając ją z tandetną podróbką Rayana Goslinga. co więcej nadał im cechy, szczególnie w sposobie mówienia i patrzenia, asów kina akcji jak Sylwester Stalone. wyszło komiczne. do tego pompatyczne sceny z niczego, czyli brawurowe tankowanie w czasie jazdy, bieg do ginącego przyjaciela w zwolnionym tempie( Baywatch ;-)) czy skok z pierwszego piętra budynku i w ramiona łapacza i spojrzenie w jego oczy niczym Winslet w DiCaprio w sławetnym już Titanicu :-). dałem 6, ale to tylko za auta, głównie moje ulubione Mustangi i wciągające sceny wyścigów i pościgów. jeśli już to tylko w kinie bo na małym ekranie nota pewnie spadnie do 4.
oj ja się zupełnie nie zgadzam :P no nawet jak niektóre sceny lekko przesadzone to zasługa scenarzystów nie aktora. A Aaron ma po prostu pewne specyficzne spojrzenie i głos. W szczególności tego drugiego nie zmieni nawet jakby chciał. Ale oczywiście to moje zdanie. Ja lubie jak do szybkich samochodów jest dodany element patosu, żeby w filmie zostało coś więcej niż tylko ujęcia rodem z top gear.
co do tankowania no to hm... zjechać z autostrady, zalać, wrócić no wiem wiem.. to tylko parę minut.. ale przecież ściagali go, a jak tylko zatankował... zaczął uciekać i ledwo mu się udało więc te parę minut jednak okazało się cenne ;)
scena ok..... ale sposób jej realizacji, wzniosłość i pompa bardzo przesadzone. miałem wrażenie, że zaraz wyciągną flagę USA a w tle usłyszymy amerykański hymn :-).....
no dobra z tym to rzeczywiście przegięli XD tu przyznaje, że pompatyczność aż biła po oczach i nie zdziwiłabym się na dźwięk tego hymnu ani trochę XD
nie piszę o aktorze jako odpowiedzialnym za przesadzone sceny. co więcej uważam, że w takim filmie przesadzone sceny mają rację bytu i są wręcz obowiązkowe. piszę o zastosowanych wielokrotnie bezsensownych i niewytłumaczalnych pompach i wzniosłościach, które czynią film śmiesznym.