Nikt nie chce poduskutować o tym filmie. Szkoda. Ginie w nas romantyzm,jesteśmy tylko i wyłącznie konsumentami.
e tam !
Nie uważam,że ginie w nas romantyzm.Przynajmniej nie we mnie:)Film ten widziałem juz jakiś czas temu,ale z tego co pamiętam,to bardzo mi się podobał.Monroe miała okazje pokazać nie tylko swoją urodę,ale i talent dramatyczny.Szkoda,że reżyserzy nie doceniali jej umiejętności aktorskich.
Mimo niesprzyjających okoliczności również uważam się za romantyczkę. Uwielbiam stare filmy. Szukam jednego od lat i nie moge znaleźć. Nie pamiętam tytułu ani aktorów. Pamiętam jedną scenę, a i to jak przez mgłę, więc mogłam coś pokręcić. Oczywiście chodzi o dość stary film. Scena: facet umiera, a jego oddalanie się w zaświaty przedstawione jest w taki sposób, że wchodzi do nieba po drabinie. Gdzieś na ziemi (a może obok niego) jest jego ukochana i śpiewa ich piosenkę. Na jej dźwięk facet się zatrzymuje i zaczyna schodzić. Ktoś kojarzy? Będę wdzięczna za pomoc.
Mój niepoprawny romantyzm bardzo przeszkadza mi wżyciu i ostatnimi czasy, bardzo chciałabym się go pozbyć, ale cóż...
Co do filmu,hmm Ja mam mieszane uczucia co do całości. Marilyn zaprezentowała się w całej okazałości - pokazała swój talent dramatyczny, kobiecą klasę i urodę. Była bardzo przekonująca w swojej roli, natomiast reszta aktorów nie bardzo mi spasowała w tym filmie,dlatego z przykrością musiałam dać tylko 7/10.
U mnie pozostaje pewien niedosyt po obejrzeniu tego filmu. Aktorzy nie powalili mnie swoja gra , takze tylko 6 ode mnie, ale bardziej za fabule niz aktorstwo
Widzialem ten film tak dawno temu, ze nie podyskutuje z Toba, gdyz malo pamietam... Za to jednej sceny nie zapomne nigdy... Kiedy Marylin wraz kochankiem uslyszeli melodie z ratusza... (jesli dorze pamietam) i to przerazenie w oczach, ze on wciaz zyje...