Do Highlandera z 1986 mam wielki sentyment, druga i trzecia część też mi się dosyć podobały, chociaż większość osób mało pozytywnie je ocenia. Tutaj z początku nie było tak źle, a nawet byłem przyjemnie zaskoczony spodziewając się czegoś gorszego... aż do momentu wjazdu bandy na motorach. Nie wierzyłem własnym oczom: rogate kaski, śmieszne fryzury, fikuśne wdzianka, mnich wyciągający shotguna.... Dalej miejscami jest nieco lepiej, broni się kilka scen, Bruce Payne świetnie nadaje się do ról czarnych charakterów ale całość jest bardzo bladym i kulawym wypomnieniem po porywającej pierwszej opowieści.
Znać niski budżet - całość przypomina niestaranną telewizyjną produkcję. Nieciekawe zdjęcia, brak epickiego rozmachu, efekty specjalne "bardzo specjalne" (lepsze już były poczciwe dorysówki z przedkomputerowej epoki), mało efektowne sceny walk ze słabą choreografią, a postarzały Lambert zepchnięty na drugi plan blado wypadł. A i zastanawiam się, czy scenarzysta w ogóle widział drugą część :/