Zgadzam się. Ja wytrzymałem do końca chcąc zobaczyć, jaki będzie finał, natomiast że film dla prostaków, to się zgodzę. Wielokrotne sceny kopulowania, gadki o spuszczaniu się itp. rodem z więziennego pornola - czy nie można by fabuły poprowadzić bardziej subtelnie i skupić się na gatunku, za jaki chciał uchodzić ten potworek, tj. na czarnej komedii? Tym bardziej, że Heigl nieodmiennie kojarzy mi się z filmem "Tata i małolata" będącym tego całkowitym przeciwieństwem. Czarna komedia to na przykład "Ze śmiercią jej do twarzy" czy "Porąbani".