To co mi najbardziej wadzi w tym filmie, to wycięcie większości scen z Margaret. Szkoda, bo była jedną z ważniejszych postaci w filmie, a jej fabuła nie została ani dokończona, ani wyjaśniona. Zgaduję, że reżyserka filmu chciała się widzieć w swoim dziele jak najczęściej. Nie podoba mi się to, że Olivia obsadziła się w roli Bunny. Wilde jest znaną aktorką, do tego reżyserką tego filmu, więc uważam, że tę rolę powinna dostać mniej rozpoznawalna osoba. Połowa scen z Bunny jest kompletnie niepotrzebna. Film zapchany jest nudnymi i nijak rozwijającymi wątki scenami. Niby buduje napięcie, niby próbuje wywołać jakieś emocje, ale na mnie żadnego wrażenia nie zrobił.
Harry Styles jest dość średnim aktorem i niczym szczególnym się nie wykazał. Przyznaję, że zbierało mi się na śmiech podczas scen kłótni pomiędzy Jackiem i Alice, Harry (nie wiem czy podświadomie, czy nie) papugował mimikę Florence i nie dało się tego nie zauważyć. Nawet profesjonalna gra aktorska Chrisa i Florence nie sprawiły, że ten film jest wart pójścia do kina.