Straciłem bardzo dużo czasu na tym bardzo słabym filmie i żałuję.
Wydaje mi się, że każda średnio rozgarnięta osoba powyżej czternastego roku życia, zdolna do jakiejś minimalnej refleksji na temat obecnej kultury zachodu, roli jaką w niej pełnią social media, i wpływu tej kultury na wszelkie życie na naszej planecie wie, że przedstawiony w tym filmie świat to po prostu część rzeczywistości, a pod postacią komety kryją się tak naprawdę zmiany klimaty, które doprowadzą nas prawdopodobnie do granicy wyginięcia.
Nie wiem natomiast w jakim celu scenariusz zakładał przedstawienie tej rzeczywistości w postaciach kompletnie od niej oderwanych. Ja rozumiem, że jakimś celem mogło być przedstawienie sprzecznych interesów polityków z interesem, celem, wpływem mediów, czy stanowiskiem świata nauki, ale uważam, że te hiperbolicznie karykaturalne postaci prezydentów i ich doradców, czy dziennikarzy i żołnierzy były tak irytujące, zwłaszcza na tle w miarę klasycznie napisanych postaci Leo i Jennifer, że bardzo ciężko mi się to oglądało.
Do tej pory zastanawiam się, czy ten film miał być w założeniu zabawny...dla mnie osobiście nie był, ani przez moment. Byłem wręcz zażenowany. Zachodzę w głowę czy może chodziło o to, aby wywołał jakąś refleksję? Otóż we mnie nie wywołał, bo porusza banalne, stare i wyświechtane prawdy o nas, mediach, o władzy, zagrożeniach które sami na siebie sprowadzamy i naszym ich bagatelizowaniu.
Nie polecam.