Nasz mistrz gdyby żył w tych czasach podpisał by się obydwoma rękoma.
Nie sądzę, kolego. Bareja lubował się w inteligentnym humorze, metaforach, zawoalowanym przekazie. A tu mamy banalny, ekm... "humor", walący w pysk z gracją 200-kilowego amerykanina. Wszystko jest tak łopatologicznie wyłożone i przerysowane, że jest wręcz, cóż... po prostu głupie.
Nie obrażaj Barei. Ten film jest płytki i prymitywny. Jak ktoś ma trochę świadomości siebie to tego gówna nie łyknie.Bareja pod płaszczykiem płytkości robił filmy głębokie.