Krótko i treściwie. Nie lubisz DiCapreciosa nie oglądaj, lubisz w takim razie moje opinia Ci w tym nie pomoże.
Tematem filmu jest błachostka coś o czym sobie ludzie nie zdają często sprawy, bo żyją w zamknięciu swojego ośrodka w czaszce. Oczywiście słowo ludzie szanowny czytelniku jest nie o każdym :)
Biorąc pod uwagę błahość i powtarzalność tematu wraz z dodatkiem amerykanizowanych absurdów i idiotyzmów produkcja nie dostąpi mojego uznania jak i aktorzy i "aktorka" - piosenkarka, która świetnie odgrywa swoją rolę w tzw. roli filmowej. Zdecydowanie nie jest to pozytywne brzmienie do ostatniego zdania.
Po kwadransie filmu nie miałem ochoty tego oglądać, wiedziałem jakie utrapienie mnie czeka i strata czasu. Jednak jako osoba kochająca się mylić zawsze wybieram cierpienie, jeśli jest to oczywiście złe przeczucie. Naprawdę chciałbym się mylić. Jednakże komedia?To chyba pomyłka gatunkowa. Ludzie nie oczekują uśmiechu na twarzy z powodu komediowego nastroju panującego w tej produkcji z wiadomych przyczyn. Nie miała być to komedia-komedia. Nie ma niezwykłego odkrycia. Jednak ze śmiechem na filmie można się powstrzymać i spojrzeć na to z bardzo żenującej strony i nie na sam główny temat - olewanie zagłady Ziemi, a ze strony mikro elementów na filmie, które tu występują.
Naprawdę czuję zażenowanie zarówno w rzeczywistości jak i w produkcjach filmowych dotyczących Stanów Zjednoczonych pod wieloma względami.