Są oni i jesteśmy my. My jesteśmy oczywiście ci dobrzy natomiast oni słowami
Richard'a to "pasożyty pożerające cały świat".
Niestety granica między nimi a nami zaczyna się w filmie zacierać aż nic z niej nie pozostaje. Oni i my to ten sam pasożyt.
Nie da się uciec.
Boyle nie oszczędza społeczeństwa.
Czy cywilizacja zeszła z drogi, którą iść powinna? Myślę sobie, że może wcale nie zeszła i szok, który ją czeka jest nierozłącznym elementem rozwoju.