Oczywiście nie jest to hollywodzka rąbanka z bohaterskim Prezydentem USA w roli głównej i gwieździstą flagą w co drugim ujęciu. To refleksyjna opowieść o miłości , trudnych wyborach i nurtującym także mnie pytaniu " Jaką Ziemię zostawimy po sobie naszym dzieciom". Wszystko to w pięknych ujęciach przestrzeni kosmicznej i klimatycznym soundtracku.
Czytałem opinię że to film bez fabuły - ręce opadają. "Niebo o północy" nie należy przykładać do utartego schematu współczesnego kina tym bardziej,że nie jest to film akcji. Ja znalazłem w tym filmie coś dla siebie to coś o czym myśli się jeszcze długo po napisach końcowych ale każdy na prawo do swojego zdania. Polecam każdemu kto szuka klimatu, refleksji i lubi filmy trochę inne niż "wszystkie"
> To refleksyjna opowieść o miłości
Jakiej miłości, skoro główny bohater właśnie kochać nie potrafił? A przynajmniej nie bardziej niż ojciec alkoholik, który nagle odkrywa miłość gdy żona właśnie uzyskała niebieską kartę i złożyła pozew o rozwód. Takiemu też nagle odżywają uczucia i zaczyna wszystko rozumieć. Nawet obiecuje, że się zmieni na lepsze!
> trudnych wyborach
Gdzie niby te trudne wybory? Główny bohater nie miał żadnego pozoru. Wybory niestabilnych emocjonalnie astronautów to dziecinada.
> trudnych wyborach i nurtującym także mnie pytaniu " Jaką Ziemię zostawimy po sobie naszym dzieciom"
No tak, jeśli będziemy używali spalinowych skuterów śnieżnych, to do 2050 roku globalne ocieplenie uniemożliwi życie na powierzchni planety! Tak będzie!
> nie jest to film akcji
Fakt, to zwykła bajka dla niewybrednego widza, któremu nie przeszkadzają gigantyczne dziury logiczne w fabule.