Dziwię się tak niskiej ocenie! Przecież to film niezwykle głęboki w swym przekazie - tylko trzeba odrzucić współczesne przyzwyczajenia do hollywoodzkich schematów (że jakiś gość ratuje świat) - tutaj tego nie znajdziemy. Nie należy też odbierać tego obrazu dosłownie (bo zaraz się przyczepimy do szczegółów, że meteory powinny zniszczyć statek, a kąpiel w kręgu polarnym musi prowadzić do szybkiej śmierci). Osobiście odczytałem ten film w kategoriach metafory. Człowiek zmagający się z nieuleczalną chorobą skazany jest na samotność (ucieczka całego świata), musi stworzyć własny świat wewnętrzny i pragnie uczepić się jakiejś nadziei, która jest gdzieś daleko, ale która ku niemu zmierza... Naprawdę dawno takiego filmu nie oglądałem.