G. Clooney którego uwielbiam i Felicity Jones którą toleruję - mogło być tak pięknie.
Niestety film jest kompletnie nijaki i o pół godziny za długi.
Mamy piekne zdjęcia, dobrą obsadę. Jest to wszystko przyjemnie dla oka zmontowane, i nie wywołuje żadnych emocji.
Po dwugodzinnym seansie nie pamiętam z tego filmu praktycznie nic. Jest tak sterylny, tak poprawnie wyliczony i pozbawiony jakiegokolwiek autorskiego sznytu że to wręcz nierealne. Nie brakuje w nim dramatycznych ujęć, ale są tak przewidywalne, tak mało orginalne, że nie wywołują u widza żadnych emocji. parę godzin po tym seansie obejrzałem najnowsdzą produkcję słynnej Tromy. Wiem że tego ,,dzieła" nie zapomnę przez dłuższy. czas. Tymczasem Niebo po północy mnie tylko znużyło i zirytowało swoją nijakością i brakiem jakiejkolwiek orginalności.
Zgadzam się, tylko ja bym powiedziała że tam materiały było na film krótkometrażowy, tak na 20 minut. Nie da się z niewielkiego materiału uszyc dobrych 2 godzin. Nie wystarczy tego czasu wypełnić wizjami snujacych się po ekranie ludzi i od razu masz dzięki ambitne. To tak nie działa. Z drugiej strony nawet wtedy nie byłoby w tym obrazie nic oryginalnego, ale przynajmniej nie irytowalny swoją bylejakoscia zbyt długo.