K-23 jako księżyc Jowisza i jednocześnie planeta ziemiopodobna to piramidalna bzdura. Co z tą cholerną anteną? Ta z Voyagera 1 potrzebuje zaledwie 22,5 W, a sonda nadaje z granic US. Jej sygnał dociera do Ziemi po niespełna 18 godzinach. Cała baza arktyczna wypchana jest sprzętem, którego zasilenie wymaga mocy nieporównanie większej i widać, że wszystko działa. Kto to pisał? To jest SF? Wolne żarty.
K-23 to bzdura, ale wpisuje się w gatunek. Sygnał nie docierał, ponieważ 'tajemnicza katastrofa' utrudniała komunikację z Ziemią i dlatego potrzeba było nadajnika o większej mocy. Z anteną na statku było wszystko w porządku.
No właśnie, powszechnie mylony z SF, więc tu pasuje, jak ulał, ale o tym w kolejnych komentarzach.
Trochę przesadzasz. Kilka rzeczy w tym filmie nie ma sensu, ale to jeszcze nie czyni go kosmiczną operą.
Jasne, to nie ten kosmiczny rozmach scenariuszowych nonsensów. To po prostu głupawa operetka. Inna sprawa, że rzeczy, które tam nie mają sensu to główne motory akcji: K-23 i problemy z radiem. To zabawne, że ludzkość, zdolna masowo (lista misji sprawdzanych przez bohatera) konstruować olbrzymie statki ze sztuczną grawitacją już w roku 2049, nie była w stanie wcześniej dostrzec planety wielkości Ziemi w pobliżu Jowisza, choć Galileusz prawie 400 lat temu mógł przy pomocy swej prymitywnej lunetki zaobserwować kilka z dużo mniejszych księżyców tej planety. Przy tym wpływie tzw. tajemniczej katastrofy na przepływ fal radiowych to też bym się nie upierała, bo w jakiś sposób bohater otrzymał raporty o aktualnym statusie innych wewnątrzukładowych misji. Albo twórcy mają wyjątkowo niskie mniemanie o widzach, albo, co również prawdopodobne, poziom ich ogólnej wiedzy o świecie nie odbiega znacząco od tego, co wiedzą sami widzowie. Przypomnę tylko, iż kilkanaście procent Amerykanów nie potrafi powiedzieć, na jakim kontynencie leżą USA, a blisko połowa nie umie wskazać na mapie Wielkiej Brytanii. Taka sytuacja.
Ta planeta była ukryta i nie można jej było dostrzec z Ziemi. Statki skonstruowano po jej odkryciu, w celu eksploracji.
On otrzymywał jedynie informacje o tym czy dane urządzenie jest aktywne czy nie i ewentualnie jego pozycję. Wymaga to znacznie mniej mocy niż komunikacja radiowa w czasie rzeczywistym (wliczając opóźnienie sygnału).
Dalej nie widzę powodu do aż tak krytycznej oceny tego filmu. Naprawdę czepiasz się nieistotnych z punktu widzenia gatunku szczegółów.
W świetle tego co napisałeś, też nie widzę powodu do dalszej krytyki, tzn. widzę, że nie widzisz. Naprawdę to jedynie zupełnie inaczej postrzegamy funkcje gatunkowe. Ten film to nie SF, a zaledwie fiction i to bardzo nieprofesjonalne, bo o jakiejkolwiek fabularnej podbudowie naukowej nie ma w tym przypadku mowy. Sam fakt, że bohatera nazwiesz naukowcem, zaś aktor manipuluje przy atrapie komputera, nie czyni z tego obrazu czegoś, co choćby przez chwilę leżało obok weryfikowalnych naukowo faktów, zatem użycie przedrostka science jest w tym przypadku jedynie pustym chwytem reklamowym. Skoro twórcy mogą liczyć na fanów, którzy gotowi łatać wszelkie przewidziane scenariuszem idiotyzmy kleconymi ad hoc tłumaczeniami, to faktycznie nie mają powodu, by jakoś szczególnie dbać o poziom merytoryczny swych dzieł. Do kręcenia czegokolwiek dla kogokolwiek znane nazwisko wystarczy w zupełności i jeśli tak spojrzeć na sprawę, to wszystko wypadło całkiem zgrabnie, oczywiście jak na film, w którym, jak to ująłeś: zaledwie kilka rzeczy nie ma sensu. Dla mnie taki film nie ma w ogóle sensu, stąd moja ocena. Skoro uważasz, że się czepiam, to nie czepiaj się więcej i nie pisz.
No właśnie uważam, że mocno się czepiasz i dajesz temu upust. Co najmniej jakby ktoś zmusił Cię do obejrzenia tego filmu i stała się Tobie wielka krzywda ;)
A może po prostu już tak masz, że do filmów nie podchodzisz jak do rozrywki i wszystko musi mieć w nich sens, bo inaczej czujesz się oszukana, zmanipulowana, i co tam jeszcze. Więcej luzu.
A może po prostu już tak mam, że jak chcę wystawić filmowi ocenę, to korzystam np. z Filmweb, logicznie uzasadniam przyznaną w ramach proponowanej skali notę i to uzasadnienie umieszczam na forum do tego przewidzianym?
Czy Ciebie moja aktywność na Filmweb krzywdzi? Czy ktoś Cię zmusza do czytania moich wpisów i komentowania? Jeśli nie, to skąd te dzikie fantazje na mój temat? Jesteś tak samo fantastycznie naukowo wyluzowany, co pozwala Ci swobodnie łykać głupoty serwowane przez twórców podobnych produkcji.
Szukam tu ludzi myślących podobnie, ale jak widzisz jestem skłonna rozmawiać z każdym, kto dostrzega sens w rzeczowej wymianie poglądów. Jeżeli moja krytyka Cię nie interesuje, to po prostu szukaj towarzystwa podobnie wyluzowanych, którym jest zasadniczo obojętne na co patrzą. Więcej dystansu wobec własnych wyobrażeń na temat tego, co to luz, SF, dyskusja w ramach krytycznej oceny dzieła, i co tam jeszcze.
Chętnie bym podyskutował na ten temat, ale zwyczajnie nie ma już o czym. Błędy zostały wytknięte, niejasności wyjaśnione. Sprowadziłaś proste filmidło, które zaraz zostanie zapomniane, do rangi dyskusji na temat gatunku, logiki, fizyki, etc. Oczywiście, że portal służy do wymiany myśli, ale w tym przypadku przeszarżowałaś z krytyką.
Wybacz, że nie spełniam Twoich wyśrubowanych standardów. Może poszukaj partnera do dyskusji w innej galaktyce.
E tam, zaraz wyśrubowanych. To Ty wciąż orbitujesz na ukrytej planecie i jeszcze mi klarujesz, że to nieistotne, bo film bez sensu i dyskusja też bez sensu.
Po chwili namysłu uważam, że po prostu współczesne kino nie jest gotowe na widzów Twojego kalibru. Świat, ba! nawet galaktyka jest zwyczajnie za mała by pomieścić Twoje ego.
Twoje ego jakby już ciut kieszonkowe. Faktycznie, gustuję w większych kalibrach.
Dlatego wysoce zalecam opuszczenie naszej galaktyki, w kierunku poszukiwania odpowiadającej sobie formy życia. Najlepiej za pomocą tunelu czasoprzestrzennego, bo na konwencjonalną metodą może się nie udać.
Twoje zalecenia mnie nie interesują. Nigdy Cię o nie nie prosiłam, sam się mianowałeś ekspertem od wyluzowanych podróbek SF. Jesteś niekompetentny, a w związku z tym niewiarygodny. Małe ego nie oznacza braku ego - to zazwyczaj tylko mocno zaniżone standardy, skorelowane z brakiem większych ambicji. Więcej luzu, to czasem po prostu głupia wymówka, co było do udowodnienia.
Nie mianowałem się żadnym ekspertem i nim nie jestem. To Ty jak widać takowego na siłę ze mnie robisz, aby tylko udowodnić, że nim nie jestem. Dość prymitywna zagrywka.
Więcej luzu to po prostu uniwersalna rada dla marud, mających zbyt wysokie mniemanie o sobie i uważających, że ich racja jest jedyną słuszną. Wielu tutaj pseudo intelektualistów, poszukujących sensu życia i logiki w kinie rozrywkowym.
Ciężki charakterek, oj ciężki. Nawet jak się myli to ma rację, tak zwany WIELEP ;)
Też Ci udzielę uniwersalnej rady: nie dyskutuj z kimś, kto wie lepiej i potrafi tego dowieść. Swoją ocenę poparłam faktami, Ty tylko mnożysz domysły w odniesieniu do fabuły, którą sam zresztą uznajesz za bezsensowną i insynuacje odnośnie mojego charakteru. Po prostu oczekuję więcej, tak w odniesieniu do filmów, jak i dyskusji o nich. To Cię przerosło, ale nie mam żalu. Jesteś już wolny, wyluzuj.
Jakimi faktami poprałaś? Zaprzeczyłaś istnieniu fikcyjnej planety w fikcyjnym filmie? Czy może udowodniłaś brak możliwości wystąpienia zakłóceń w komunikacji przez bliżej nieokreślone zjawisko na Ziemi? W takim razie słucham tych faktów, może być ciekawie ;)
Jedyne co pokazałaś to swoją arogancję, butę i niemożność przyznania się do błędu.
Nie musisz próbować mi niczego udowadniać. Teraz słyszysz już tylko łkanie swego zranionego ego, a ponieważ, jak sam sugerujesz, masz malutkie ego, to pewnie smutno sobie kwili. Fakty są takie, że się pogubiłeś, dlatego ignorujesz nawet własne, jeszcze trzeźwe spostrzeżenia. Wróć na początek i czytaj, co sam napisałeś. Pokazałam, że pomysł istnienia planety podobnej do Ziemi, a ukrytej przed astronomami to absurd, który nie tylko przekreśla fabularny sens tego, co oglądamy, ale również dyskwalifikuje omawiany obraz jako film z gatunku SF. Nie mówimy o odległym i obcym systemie planetarnym, tylko o Jowiszu i jego księżycach. Ty się z tym zgodziłeś, ale, nie wiedzieć czemu, począłeś wymądrzać na temat mojego rzekomo ciężkiego charakteru. Zamiast się ciskać, po prostu posłuchaj sam siebie i wyluzuj. Ciekawie już było, a Ty nie masz już nic sensownego do dodania. Naprawdę jesteś już wolny.
Ale jaki to niby absurd? Nie większy niż zbudowanie statku kosmicznego, z przestronnym wnętrzem i sztuczną grawitacją. Jednak do konwencji gatunku pasuje.
Nie podałaś żadnych faktów, jedynie oceniłaś film z perspektywy współczesnej nauki i Twoich wyobrażeń i cały czas się o to pultasz.
Potykasz się o własne nogi. Budowa przestronnego statku to już nadciągająca rzeczywistość. Np. SpaceX ostro zmierza ku budowie załogowego statku, mogącego przewieźć nie kilka osób, jak w filmie Clooneya, ale nawet 100. Sztuczna grawitacja to na razie czysta fantazja - oprócz ruchu wirowego mogącego w dostępnych skalach konstrukcyjnych symulować przyciąganie w bardzo ograniczonym zakresie, co nie znaczy, że nie można trochę pofolgować wyobraźni (szybka rotacja w ciasnym układzie pociągnęłaby za sobą masę zjawisk groźnych dla organizmu). I to jest clou zagadnienia – trochę, ale w granicach spekulacji zakreślanej obecnym stanem wiedzy. Planeta ziemiopodobna, jako księżyc Jowisza, to nie to samo, co naciąganie możliwości już istniejących konstrukcji umożliwiających wyjście ludzi w kosmos. To astronomiczna herezja, ponieważ takie ciało nie mogłoby pozostawać UKRYTE, czego najwyraźniej nie ogarniasz. Oddziaływanie grawitacyjne takiej planety musiałoby zdestabilizować system księżyców Jowisza (na obecną chwilę bodajże 79), doprowadzając być może nawet do kolizji, lub wyrzucenia któregoś z nich. To by była katastrofa, a nie, jak to pokazano w filmie, sielanka. Prócz tego, temperatura i atmosfera umożliwiające życie ludzi na K-23 miałyby być rezultatem oddziaływań pływowych, czyli ściskania i rozciągania wywołanych rezonansem grawitacyjnym. To są brednie w odniesieniu do systemu Jowisza, jeżeli rozważamy planetę podobną do Ziemi. Pominąwszy gwałtowność zjawisk sejsmicznych, planeta musiałaby być również chroniona przed niezwykle silnym polem radiacyjnym gazowego giganta, rozciągającym się poza orbitę Europy. Poczytaj, jak zabezpiecza się sondy przed radiacją, to się dowiesz, o czym mowa. Na filmie Jowisz zajmował pół nieboskłonu K-23, a to oznacza, iż planeta musiała się znajdować absurdalnie blisko w zasięgu jego oddziaływania. Tu nasze absurdalnie odnosimy do warunków panujących na K-23, jakie usiłują nam wmówić twórcy (odpowiednie z punktu widzenia ludzkich potrzeb temperatura, ciśnienie, stabilna skorupa, ochronne pole magnetyczne, odpowiednia ilość światła umożliwiająca fotosyntezę, woda w stanie ciekłym na powierzchni).
To są m.in. fakty, które trzeba uwzględnić budując fabularnie wiarygodną fantazję. Tu wiarygodna oznacza tyle, co prawdopodobna, gdy wziąć pod uwagę rzeczywistość. Jeśli odpuszczamy ten warunek, to cała mozolnie klecona konstrukcja idzie w diabły, bo niby czemu bohaterowie nie mieliby podróżować na Jowisza np. na zaczarowanym dywanie? Po cholerę animować statek kosmiczny, skoro wystarczy abrakadabra? Skoro nie dostrzegasz takich oczywistości, to znaczy, że w ogóle nie rozumiesz czym jest SF, a to właśnie fantazjowanie pod rygorem uwzględniania tego, co wiemy na chwilę obecną np. o budowie i funkcjonowaniu US, możliwości przetrwania ludzi poza Ziemią, czy komunikacji radiowej. Twórcy to wszystko hurtem zignorowali, jedynie nieudolnie symulując podejście naukowe. Tylko tyle i aż tyle. Tak więc nie pultaj się, cokolwiek to znaczy, tylko zastanów co i do kogo mówisz, mały ignorancie.
Bardzo logicznie to sobie wyjaśniasz i tworzysz rozległe wpisy, aby wyglądały mądrzej, ale wciąż zapominasz o jednym - to dalej dozwolona wariacja na temat fantastyki naukowej i nie musi być zgodna z naszą rzeczywistością naukową.
Naprawdę, skoro oglądanie filmów sprawia Ci taki ból, bo masz się za mądrzejszą, to ich nie oglądaj. Albo ogranicz przemądrzałe i pełne frustracji wpisy.
W tym momencie powinienem być mądrzejszy i zakończyć dyskusję z betonem i to czynię. Na pewno lubisz mieć ostatnie słowo, więc nie krępuj się i pisz o moim ego, ignorancji i co tam wymyślisz.
Żegnam i zdrowia życzę.
Powtórzył po raz trzeci i czmychnął wyluzowany. Ależ proszę i nie ma za co. Użycie Twojej pustej głowy w charakterze worka treningowego było całkiem przyjemne.
Ten księżyc może być po prostu zawsze po niewidocznej stronie Jowisza, więc żaden teleskop nic nie wykryje ;] Było powiedziane że jest wielkości ziemi?
Zakładam, że Twój komentarz to jednak żart. Widzę, iż Twoja ocena filmu jest bardzo wysoka, więc mam pewne wątpliwości. Żebym została dobrze zrozumiana: oczywiście nie mam nic przeciwko temu, że film Ci się podobał - w to jestem gotowa uwierzyć i fajnie, że miło spędziłeś/spędziłaś czas przed ekranem, ale zgłaszane przez Ciebie w komentarzu pomysły na wyjaśnienie scenariuszowej hucpy, trudno traktować inaczej, niż jako dowcipną prowokację.
Myślę że twórcy tego filmu mieli autentyzm i technikalia głęboko w D... Ale i tak to nie to jest największym grzechem tego filmu, a nuda i przeciętność bijąca od niego