Science-fiction nie polega tylko na stezelankach w kosmosie. Wiele filmów i powieści s-f podkreśla samotność i malosc bohatera zarówno wobec przestrzeni jak i czasu. Tu tematem jest to że wykonczylismy Ziemię - ogromne skażenie środowiska, Arktyka się roztapia, zwierzęta umieraja. To nie jest aż takie ważne jak do tego doszło. Można przyjąć że jakiś konflikt zbrojny wchodzi w rachubę skoro Sully "łamie protokoły" próbując się łączyć z Chinami i Indiami . Tak czy siak na powierzchni Ziemi już żyć nie można, o czym Augustin mówi zupełnie zrezygnowanym tonem, że nic się już nie da zrobić i nie ma co drążyć tematu. Jak ktoś tęskni za wartkimi i skomplikowanymi wypowiedziami naukowymi to polecam Tenet ;)
O tym że to jest przypowieść świadczy właśnie to że nie wskazuje powodu, tylko jest uniwersalne, jak również dość baśniowy element, że na nową rajska planetę lecą akuratnie tylko 2 osoby mężczyzna i kobieta (która przy okazji jest domniemania corka Augustina, o której fantazjuje i z perspektywy zaluje że nie dbał o zwiazki jakie mial) czyli nowy Adam i Ewa - no to przecież nie jest do rozpatrywania dosłownie.
Baśnie mają moral: tu mamy jasny musimy dbać o naszych bliskich i o naszą Ziemię, tym bardziej że my innej nie mamy.

Na marginesie, to jest kolejny film Clooneya, ktory biegnie jakby obok konwencji, z pewną gorzką nutą, niepokojąco realistyczna w pewnym sensie. Mnie się to podoba.