Pod koniec filmu[etap kryzysu] Rogen - żydowski, skrajnie lewicowy i antykorporacyjny dziennikarz, uważający sam siebie za oazę tolerancji i luzu, okazuje się być zwykłym rasistą, agresywnym ateuszem i generalizującym palantem a lekcji dystansu, logiki, tolerancji, miłości, otwartego serca i umysłu udziela mu prawicowiec. Najlepsza merytorycznie scena w filmie. Brutalnie prawdziwa i gdyby nie to, że jest kluczowa dla całej historii, nie miałaby prawa zaistnieć.