O matko, cóż za sztandarowy przykład koturnowego telewizyjniaka z podręcznikowo zarysowanymi problemami. Morały i edukacyjny charakter nachalnie wciskane są widzowi w twarz. Wszystkie postacie są czarno-białe, albo wręcz papierowe. Historyjka typowo książkowa, dla niewymagających widzów, którzy szukają najtańszych emocji. A Fred Savage w roli napastliwego psychopaty, to tak samo żałosny widok jak próbujący dowcipkować Tadeusz Drozda. Tandeta...
Hmm nie wiem jak oczekiwałeś zrysowany postaci i problemów w przypadków nastolatków, nie ukrywajmy one nawet w latach 90-80 tych były banalne i nadal takie są nie mniej temat uważa dość ciekawy który i raczej rzadko poruszany nawet w kinie, ja co prawda oglądałem remake który też jest też produkcją telewizyjną mimo to morał jest kocówką tego filmu, pokazuje jak każdy z dzieciaków olał problem bo to nie dotyczyło ich, nawet matka nie interesowała się dzieckiem i to jest niestety smutny morał tej historii.