Pomysł na tego typu retrospekcje ,w filmie o takiej tematyce, jest nietrafiony. Zdecydowanie upłyca film. Mam wrażenie jakbym widziała urywki czyjejś pamięci; sceny niedokończone, przerwane w połowie. Owszem można było zacząć film sceną gwałtu i konsekwentnie cofać się w czasie, ale reżyser calkowicie odwrócił do góry nogami bieg wydarzeń.Scena gwałtu robiła wrażenie, była niesamowita, ale również jakby niedokończona i według mnie zmarnowana. Najpierw czujemy wściekłość bezradność po tragedi, chęć zemsty... za chwile....przerażenie, współczucie dla biednej "Mężatki" i jej "Męża".To co zaczyna robić wrażenie znika, po to tylko by za chwilę spuścić powietrze z balonika i poczuć frywolność oraz lekkomyślność trójkącika bohaterów. Każde z tych uczuć jakie mógł wzbudzać film, zostało stłumione w zarodku. Jak więc miał poczuć się widz? Bo w konswkwencji nie poczuł się w żaden sposób. Film mógł wzruszać, a jedynie porusza.Mógł być klasyką, a stał się jedynie DOBRY.
Myślę, że źle odebrałaś ten film. Wydaje mi się, że scena gwałtu i w ogóle wszystkie epizody w tym filmie miały pokazać coś innego. Cel, przekaz tego filmu wydaje się zarazem dość oczywisty, ale i nie do nazwania.
Może od początku. Trzeba nazwać to, co reżyser zrobił w filmie z retrospekcją. To narracja antychronologiczna. Zabieg artystyczny, który jest częścią tej historii. Wcześniej chyba tylko Chris Nolan w filmie Memento to zastosował. Od klasycznej retrospekcji różni się to tym, że nie wiemy, kiedy tak naprawdę dzieje się akcja. To nie jest tak, że mamy sobie bieg czasu i nagle się cofamy x-czasu wcześniej i poznajemy ujmującą historię. Akcja tak naprawdę dzieje się i nigdzie i wszędzie. Upływ czasu się rozlewa na wszystkie strony(brzmi bez sensu;p). Sądzę, że reżyserowi właśnie chodziło o to, żeby zniszczyć czas. Ciekawe jest, że w filmie dwa razy pojawia się formuła "Czas niszczy wszystko". Co to znaczy? Prawdopodobnie, to krótkie podsumowanie powszechnego prawa entropii mówiącego o tym, że zgodnie z upływem czasu wszystko ulega rozpadowi. To po krótce, tak fizycznie. Jak to ma się do filmu?
1.Początek to tragedia, rozpad, chaos. Można tu znaleźć symbolikę piekła. Zwierzęce potrzeby(zemsta, seks homoseksualistów symbolizuje czysty, zwierzęcy akt fizjologiczny), wystrój, atmosfera, bardzo chaotyczne ruchy kamery.
2.Koniec to harmonia. Małżeństwo i miłość obojga ludzi. I do tego Allegretto z VII Symfonii Beethovena. No aż po prostu kole w oczy ten kontrast Piekło-Niebo.
No dobrze, z koro entropia powoduje chaos i piekło to czemu jest na początku? Ano tak naprawdę jest na końcu.
Noe, chyba chciał pozornie zniszczyć czas i pokazać, że jeżeli komuś niebo w głowie, to powinien zapomnieć o czasie. I ten plakat na końcu z Odysei Kosmicznej 2001 Kubricka. Nie wiem, czy oglądałaś, ale jest tam scena, w której istota ludzka odradza się na nowo, stając się wyższą istotą. Zostało to pokazane poprzez przyspieszone starzenie się człowieka, który umiera i staje się nową istotą. W Nieodwracalne nie chodzi jakieś pouczenie czy coś, ale chyba o pokazanie jakiegoś stanu. Wiadomo, że Noe korzystał z psychodelików(co zresztą przełożył naocznie na swój film Enter the Void). Mówi się, że przy doświadczeniu psychodelicznym doznaje się mistycznych stanów. Czujesz Niebo, ale i Piekło w samych kościach.
Ja to interpretuję tą drogą. I sądzę, że rozpatrywanie tego filmu przez pryzmat samego gwałtu właśnie go upłyca. To jest kino trochę ekspresjonistyczne, i forma moim zdaniem jest tutaj kluczem do odebrania. :)
Tak, zdaje sobie sprawę ,że ten przekaz był zrobiony celowo i z namysłem. Dziękuje ci za twoje postrzeganie filmu , z zaciekawieniem go przeczytałam.Wiem też o tym,że do niektórych filmów podchodzi się z perspektywy "ambitnego" nie koniecznie porywającego kina, pewnej symboliki i zamysłu. Można oglądać "Sanatorium pod klepsydrą" i uznać film za beznadziejny i nielogiczny, nie znając wcześniej twórczości Szultza. Dlatego też oceniłam "nieodwracalne" jako film dobry. Nie uważam,że jest zły, ale odbieram go jako lekko przekombinowany i przeintelektualizowany. Trochę przerost formy nad treścią. Przekaz nie jest jasny, nie do końca też jest spójny. Zdaje sobie sprawę,że chaos do filmu był wprowadzany celowo. Jednak myślę że możnabyło stworzyć to lepiej. Zastosować wszystkie te zabiegi, wydłużyć trochę film i konsekwentnie z namysłem go poprowadzić. Te uczucia , o których pisałam wyżej kończyły się zbyt szybko. Myślę,że gdyby reżyser zabawił się nie tylko ze sposobem przedstawienia filmu ale też z głębią i większą intensywnością filmu, osiągnął by coś więcej niż tylko zastanawiające dzieło.
Zastanawiam się, jak można by pogłębić ten film, nie tracąc na symbolice. Mnie osobiście potwornie wzruszyła końcówka. Dawno niczego tak intensywnie nie przeżyłem. Do ostatniej sekundy, kiedy robi się czarny ekran, pokazuje się napis "Le temps detruit tout", jest cisza i słychać tylko tykanie zegara byłem niemalże sparaliżowany. I powiem Ci, że żadnego filmu tak nie przeżyłem jak Nieodwracalne. To chyba kwestia potrzeby i oczekiwań, a nie do końca jakaś nieumiejętność reżysera...
Tak, no różne filmy trafiają do różnych ludzi.Kino symboliczne ma to do siebie,że jest stworzone dla określonej grupy. Zresztą rzadko zdarza się film który trafia do wszystkich. To też kwestia naszych osobistych przeżyć, doświadczeń, sytuacji, nastroju, atmosfery w której zabieramy się do danego filmu. Ja oglądając go nie miałam wyjątkowej ochoty na tego typu film, być może to był powód,że do mnie nie trafił :)
Choć zresztą teraz zastanawiam się, czy ten film można nazwać symbolicznym. Chyba jednak coś w deseń super-realności, chęci ukazania jakiejś prawdy za pomocą dostępnych środków.
Tak myślałam,że złapiesz mnie za słowo symboliczne. Cóż, nie wpadł mi do głowy lepszy zastępnik. Filmy które mnie poruszyły nie zawsze mogłabym polecić. Wśród nich są też te kiepskie.Jednak miały coś dla mnie do przekazania, co tylko ja mogłam odebrać w dany sposób :)
1.Oczy szeroko zamknięte- który trzeba zrozumieć.
2.Gorzkie Gody -za świetne ale ciężkie zdjęcia których nie da się powtórzyć słowami.
3. Holiday- za najlepszą komedią romantyczną jaką do tej pory widziałam wprowadzającą mnie w dobry klimat i atmosferę rzadką w filmach.
4. Czekolada -jest inny niż wszystkie
5.Koneser, bo jest świetny i zastanawiający, wprowadza w zadumę
6. Histeria- jako nieliczny film rozbawił mnie w kinie a którego boje się oglądnąć po raz drugi,żeby nie stracił na uroku.
7.Nietykalni- doskonałość i poczucie humoru same w sobie ale ten pewnie znasz, bo nie da się inaczej :)
8.Gran Torino
9.Gra- trzymał mnie w napięciu do ostatnich minut
10.W pogodni za szczęściem-dał mi nadzieje
11. Wszystko za życie- jeśli trafi do ciebie to wywrze duże wrażenie, jeśli nie, przyjemnie oglądaj :)
12. Niemoralna propozycja mimo,że oceniania jako niezła wzbudziła we mnie refleksję.
13. Top Gan- za atmosferę
14. Co nas kręci co nas podnieca- typowy ale dobry humor Allena
15.Hitchcock
16. Ostatnie wakacje za swoją lekkość i przyjemność oglądania
Pianista, Krucjata Bourne'a,Spacer po linie,Iluzjonista, Django,Prestiż,Pearl Harbor,System,Iluzja,Zwariowany weekend, Mission Impossible 2,Czas na miłość,Jedz módl się kochaj,Wilk z Wall Street,Trzy metry nad niebiem.. i jeszcze kilka innych :) A ty co byś polecił?
Życie jest piękne, Zielona Milla, Lot nad kukułczym Gniazdem i pozostałe z top 100 filmweba nie wymieniam, bo zakładam,że je już widziałeś :)
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem.
Oczy szeroko zamknięte widziałem i bardzo sobie cenię. Oglądałem wszystkie filmy Kubricka i wszystkie uwielbiam, ale ten chyba jest największą zagadką do tej pory jak dla mnie.
Oprócz tego, z pozycji wymienionych przez Ciebie oglądałem jeszcze Nietykalnych, którzy wywarli na mnie pozytywne wrażenie, aczkolwiek bez szału :D Pianistę, Django, Mission Impossible, no i te resztę oczywiście. Faktycznie czasami jest coś takiego w filmach takich...można by powiedzieć przeciętnych coś bardzo ważnego, co akurat nam daje właśnie to, czego potrzebowaliśmy ;pp
Ja z takich filmów pamiętam: Nic do Stracenia, chyba niemal wszystkie Bondy 007 ;p, Wilk(z1994), Jestem Bogiem, Wanted, Bruce Wszechmogący, x-men, Płonące siodła i Robin Hood: faceci w rajtuzach(byłem w gimnazjum jak mnie bawiło, ale dalej mam dobre wspomnienia), Piąty Element(niezwykle mnie rozmarzył i pobudził moją wyobraźnię). Trudno mi podzielić filmy obiektywnie na średnie i wybitne, kwestia gustu. A to bardzo ważne dla mnie filmy:
1.niemal wszystkie Kubricka(Mechaniczna Pomarańcza, Odyseja Kosmiczna: 2001, Barry Lyndon, Full Metal Jacket, Oczy szeroko zamknięte).
2.American Psycho - ze względu na konstrukcję i niesamowitą stronę psychologiczną(muszę przeczytać książkę)
3.Antychryst - horror, który autentycznie niszczy psychikę, szczególnie jak zacznie się analizować
4.Efekt motyla - należy do tych filmów, które poza wstrząsającą historią, zmieniają percepcję na rzeczywistość
5.Nic śmiesznego - Za naprawdę dobre polskie kino...
6.Harmonie Werckmeistera - bardzo trudny i głęboki. Jeden z niewielu, przy którym trzeba całkowicie zmienić sposób oglądania. Twórczość Bela Tarra cała taka jest, aczkolwiek na razie tylko ten film byłem w stanie obejrzeć cały.
7.Pulp Fiction - po prostu niezwykły
8.Prawdziwy Romans - super komedia romantyczna dla facetów :D jakoś mnie dotknął.
9.Pi
10.Nieodwracalne
To z tych ciekawszych wszystko. Mam trochę do nadrobienia na to wygląda...
ach i jeszcze zapomniałbym dodać oprócz filmów, bardzo bardzo dużo znaczą dla mnie dwa seriale: Zagubieni i Breaking Bad. Jak dla mnie nie mają sobie równych.
Dzięki wielkie za odpowiedź! :)
@ Sprintf: b. trafne spostrzeżenie Piekło-Niebo. Końcówka dla mnie "robi" cały film. Pozdrawiam
To nie do końca moje spostrzeżenie. Gdzieś jest artykuł, na ten temat, ale teraz Ci ni znajdę. Ktoś nawet podał tutaj na filmwebie link. Jak przegrzebiesz to forum, to możesz trafić na dużo innych ciekawych rzeczy. Poza tym było parę artykułów w czasopismach. Można dostać w bibliotekach, jak sobie poszukasz w bazie danych(analizowałem ten film na maturę ustną, to się obkułem :D)