„Niepamięć” to film, który udaje głębię, ale oferuje głównie pozory. Christos Nikou, inspirowany minimalizmem greckiej nowej fali, próbuje opowiedzieć o utracie tożsamości w czasach kryzysu, ale robi to w sposób tak chłodny i zdystansowany, że trudno się tym przejąć.
Pomysł na świat, w którym pandemia amnezji zmusza ludzi do odbudowy wspomnień według programu „rehabilitacyjnego”, mógłby być fascynujący. Niestety, narracja grzęźnie w monotonii, a sceny, które mają symbolizować nowy początek bohatera, przypominają raczej checklistę przypadkowych aktywności niż prawdziwy rozwój postaci. Emocji brak, tempa również.
Aktorstwo ogranicza się do biernego spoglądania w przestrzeń i wykonywania poleceń. Główny bohater, choć obecny w każdej scenie, wydaje się nieobecny, i niestety nie w metaforycznym sensie. Film próbuje być poetycki i melancholijny, ale wypada raczej jak ćwiczenie formalne bez treści.
W warstwie wizualnej „Niepamięć” jest poprawna , ładne kadry i stonowana kolorystyka robią wrażenie. Szkoda tylko, że cała reszta nie idzie w parze. Zamiast przejmującego portretu egzystencjalnej pustki dostajemy pustkę samą w sobie.
To film, który chce być inteligentny, ale zapomina o tym, że kino powinno też poruszać. Po seansie zostaje tylko uczucie znużenia, i niestety, całkiem słusznie zapomina się o nim już chwilę po napisach końcowych. Największym grzechem tego filmu jest jednak nuda. 3/10